sobota, 14 listopada 2020

lol :)))

 Proszę najuprzejmiej o porównanie wiadomości z wczoraj i dziś:


Czy ktoś widzi różnicę? :)))

A poza tym. Chcę Wam przedstawić mój koszyk.


Koszyk jest mój :). Pamiętam, jak u Babci-pod-Chełmem jako dziecię małoletnie chodziłam z tym koszykiem  do szopy po drewno. Koszyk był na tyle mały, że dawałam sobie z nim radę. Zwłaszcza że za mną podążał Dziadek z dużym koszem. Też na drewno. 

Koszyk z połupanymi szczapkami na podpałkę stał w sieni przy drzwiach, zaraz obok dwóch wiader z wodą ze studni i półeczki na buty. I to był mój koszyk :). Znikł mi potem, kiedy najpierw umarł Dziadek, potem Babcia przeprowadziła się do nas, potem sprzedaliśmy tamten dom. W tych wszystkich dziejowych przewrotach nikt nie zastanawiał się nad koszykami.  Znalazłam go wiele lat potem (może rok temu), sprzątając piwnicę po świętej pamięci ciotce. Stał sobie w piwnicy i czekał na mnie, wierny jak... koszyk. A teraz przejął zaszczytną funkcję pomieszczenia dwóch moich paproci. I pobudzacza do refleksji: a co zostanie po mnie.

4 komentarze:

  1. Bardzo stylowy koszyk. I czekał!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najbardziej mi imponuje rączka i obręcz z leszczynowych kijów, wcale nie cienkich. I cienkie poprzeczki z nie wiem czego, między nimi przeplatana jest wiklina. Generalnie dobry kawał czyjejś roboty. Solidna i piękna rzecz. Zwykły koszyk na drewno. Ktoś włożył w to kawał serca i sporo czasu.
      Wieczny odpoczynek racz mu dać, Panie.

      Usuń
    2. Po przyjrzeniu się: te cienkie to zrzyny z leszczynowych gałęzi...

      Usuń
  2. Miły koszyczek. Szkoda, że nie potrafię wyplatać koszyków :)

    OdpowiedzUsuń