Proszę najuprzejmiej o porównanie wiadomości z wczoraj i dziś:
Czy ktoś widzi różnicę? :)))
A poza tym. Chcę Wam przedstawić mój koszyk.
Koszyk jest mój :). Pamiętam, jak u Babci-pod-Chełmem jako dziecię małoletnie chodziłam z tym koszykiem do szopy po drewno. Koszyk był na tyle mały, że dawałam sobie z nim radę. Zwłaszcza że za mną podążał Dziadek z dużym koszem. Też na drewno.
Koszyk z połupanymi szczapkami na podpałkę stał w sieni przy drzwiach, zaraz obok dwóch wiader z wodą ze studni i półeczki na buty. I to był mój koszyk :). Znikł mi potem, kiedy najpierw umarł Dziadek, potem Babcia przeprowadziła się do nas, potem sprzedaliśmy tamten dom. W tych wszystkich dziejowych przewrotach nikt nie zastanawiał się nad koszykami. Znalazłam go wiele lat potem (może rok temu), sprzątając piwnicę po świętej pamięci ciotce. Stał sobie w piwnicy i czekał na mnie, wierny jak... koszyk. A teraz przejął zaszczytną funkcję pomieszczenia dwóch moich paproci. I pobudzacza do refleksji: a co zostanie po mnie.
Bardzo stylowy koszyk. I czekał!
OdpowiedzUsuńNajbardziej mi imponuje rączka i obręcz z leszczynowych kijów, wcale nie cienkich. I cienkie poprzeczki z nie wiem czego, między nimi przeplatana jest wiklina. Generalnie dobry kawał czyjejś roboty. Solidna i piękna rzecz. Zwykły koszyk na drewno. Ktoś włożył w to kawał serca i sporo czasu.
UsuńWieczny odpoczynek racz mu dać, Panie.
Po przyjrzeniu się: te cienkie to zrzyny z leszczynowych gałęzi...
UsuńMiły koszyczek. Szkoda, że nie potrafię wyplatać koszyków :)
OdpowiedzUsuń