pozostały z planu organizacji układanego w sierpniu, kiedy nie myśleliśmy o opcji, że nie da się wejść na cmentarze. I 2 listopada był dany jako dzień wolny dla wyjeżdżających. I tak został.
Zmagania ze zmianą planu (znowu... ludzie, naprawdę nie mogliście zrobić tego planu raz tak, żeby wam pasował?), przygotowywanie lekcji, korespondencja mailowa z, w międzyczasie przygotowanie farszu na pierogi z kapustą i grzybami (jutro będę lepić), przede mną jeszcze dziś sprawdzanie prac i takie tam.
Nieodmiennie brakuje mi doby na to wszystko, co mam do zrobienia.
wieczorem
skończyłam pracę o 21.38, nie dlatego, że nie miałam już nic do zrobienia, tylko dlatego, że może by wreszcie pora skończyć...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz