sobota, 17 października 2020

ktoś ma pomysł co to jest? :)

 


Tak, oczywiście. To krople rosy na liściach nasturcji.


Rano pobiegłam na ogród. Przesadziłam młode porzeczki i pigwę (konia z rzędem :) temu, kto umie wykopać pigwę _z_korzeniami_ :P), wycięłam jesienne maliny, wykopałam mieczyki. 
Jesień. 




Przybiegłam, zrobiłam i zjadłam obiad, obejrzałam mszę, odebrałam cztery maile od szefowej w sprawie nauczania zdalnego (jeden wielki bałagan), znów siedziałam dwie godziny nad czymś, nad czym odsiedziałam już godzinę wczoraj :P (BTW wczoraj zoom się tak ciął, że lekcji nie dałoby się przeprowadzić, meet zresztą tak samo, wygląda na to, że wszyscy nauczyciele ponadpodstawowi i akademiccy weszli w sieć...). No i co, no i wieczór. 

Prawie 10 tysięcy nowych zakażeń dziś, ponad 80 zgonów. Gądecki zawiadamia, że ma pozytywny test. Kolejne zakony, kolejni biskupi, kolejni księża, kolejne parafie. Tylko na mojej parafii ciągle nic się nie dzieje i stale się zmniejsza :P, w ogłoszeniach ani słowa o jakiejś strefie, jakichś ograniczeniach, dyspensach... po co. 

Brat przez telefon napomyka, że ani do lekarza, ani na Wszystkich Świętych, ani przed Wszystkimi Świętymi nie przyjedzie, bo cmentarze na pewno zamkną, a on się boi. Trochę mnie to zastanawia, bo już ostatnio na zdjęciach nie wygląda na przestraszonego. Ani dystansu, ani maseczki. Nio cóż, znowu ta niedobra córka do d* musi się sama wszystkim zająć... 

I tia, to takie niezwykłe, że aż muszę to zapisać: dziękuję Ci za pierwszą od lat wysłuchaną modlitwę. Że ani ja, ani nikt z bliskich dziś nie przemókł i nie przemarzł. Za konkret. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz