sobota, 10 października 2020

i znowu zamaskowani

 łażę w maseczce na ogród i z powrotem, mijają mnie ludzie w maseczkach, nie poznajemy się. Nie, dziś mnie nie minie luksusowe, czarne auto - myślę z przekąsem - M. na kwarantannie... Dzwoni Pani Ha, pyta o szczepionki. Możesz pytać, sarkam, szczepionek nie ma. W ostatnim miesiącu  w mojej aptece było ich osiem. Nie sądzę, żeby zobaczył je ktoś poza paniami magister farmacji i ich rodzinami.Tymczasem kolejny biskup pozytywny, zastanawiam się cichutko, czy był na tej ostatniej konferencji biskupów, a jeśli tak, to czy nie grozi nam w najbliższych dniach kwarantanna całego episkopatu, a potem może i inne atrakcje. :P 

 Paskudztwo prawdopodobnie przenosi się w szkołach, jeśli dzieciaki - po dwoje w ławce, jakikolwiek dystans jest mityczny - siedzą w jednej sali 7 godzin dziennie to wystarczy, że jedno jest nosicielem, a po miesiącu nie ma bata, nosicielami jest większość. One same nie zachorują, ale zachoruje babcia, wujek, sąsiadka z klatki. 

Tymczasem nauczanie zdalne nadal nie wchodzi w grę. Zadzwoń po L4, mówi mi brat. Po co, co mi da zwolnienie na tydzień? Przecież ten tydzień niczego nie rozwiąże.  Maseczki nie działają magicznie. Założenie maseczki nie gwarantuje koronaodporności. Trochę chroni, ale nie zwalczymy pandemii samym rytem nakazania noszenia maseczek. 

Mama za tydzień ma wizytę w Lbl u okulisty, już się zastanawia, czy nie zrezygnować/nie przełożyć. Boję się, że gdyby zrezygnowała, wyleci z programu refundacji, a na te zastrzyki nas nie stać. I oślepnie. 

Kompletnie bez sensu myślę o swojej pierwszej pracy,  o dumie z pierwszych zarobionych pieniędzy, o moim rzucaniu się na każdą możliwość zarobku. O dostawaniu w d od pierwszych szefów, wracaniu z pracy z rykiem. Myślę o latach dyrektorowania, o pracy, która odsunęła mi wtedy większość całej reszty. O zaangażowaniu w firmę, bo to jest potrzebne, tak? I o pominięciu mnie potem w tej samej firmie przy przydziale godzin. Może każdy tak musi. Nie wiem. Zebrać swoje, zanim złapie równowagę między pracą a resztą życia. 

I tia, gorzko mi trochę. :P Za. 

Sesja zdjęciowa pewnego admirała:



I to nie orzechówka, to szpak :). Młodziutki.

Latają dużymi stadami, zbierają się już za morze... też chcę. 

Wiesz, czasem myślę, że o kant d to wszystko. Że czy to praca, czy relacje, ja się będę zabijać do ostatnich sił, a wyniosę z tego tylko przekonanie, że ostatnia piiii jestem i nie powinnam się w tym wszystkim liczyć...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz