czwartek, 21 grudnia 2023

ze zmęczenia

 chce mi się płakać. Albo położyć się i spać aż do po trzech królach. Dziś praca, szkolna wigilia - usłyszałam od Pani I. piękną opowieść wigilijną, gdybym miała czas, siły i prawa autorskie, klei mi się z tego materiału całkiem ładna miniaturka literacka. Ale to kolejny pomysł, któremu już mówię papa i do zobaczenia może w niebie.

Po pracy ogarniałam mamę, przed 16.00 udało mi się wyskoczyć na parafię na rekolekcje. Spowiedzi oczywiście niet, dni mi się pomyliły. Kazanie w miarę, znaczy nie o skrzydłach cherubinów, tylko o życiu, z tym, że dla Wielebnego ewidentnie przynajmniej połowa życia dzieje się w mediach (więc zakłada, że dla słuchaczy też) - a do tego jest święcie przekonany, że mówi do ludzi, którzy spowiadają się dwa razy do roku z okazji świąt, a do kościoła chodzą tylko w okresie okołoświątecznym. I znowu wyszło mi na to, że narodzenie się Pana Jezuska w moim serduszku polega na tym, że mam iść do spowiedzi i chodzić do kościółka. Z nowości: jeszcze koronkę do Miłosierdzia Bożego trzeba odmawiać. :P

Po powrocie z rekolekcji (zmokłam jak kura, leje bez litości) ubrałam jeszcze u mamy choinkę, oczywiście wysłuchując przy okazji rzeczy, których nie miałam siły słuchać i nie mam siły komentować. A do spowiedzi spróbuję dotrzeć jutro, jeśli się uda, bez zahaczania o nauki rekolekcyjne. :P 

794.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz