ani żadnym innym zbawicielem świata też nie jestem. To daje trochę luzu. Na spacery pogoda dziś się w ogóle nie nadawała, więc trochę popracowałam, a trochę się poleniłam. Na nieposprzątanym biurku ciągle zalega stosik materiałów okołoksiążkowych - ale boję się ich tknąć, bo dwa razy już wcześniej je sprzątałam, a skoro tylko znikły, zaraz odzywali się z wydawnictwa z pytaniami. :P
Coraz więcej znajomych i rodziny leży z kowidem. Boję się, że mama złapie, a potem ja złapię od mamy, albo że ja skądś przywlokę, a ona złapie ode mnie. Izolacja obecnie nie wchodzi w grę, trzeba się nią opiekować. Więc jeśli jak ostatnio złapię takie bydlę, że nie będę miała siły do kibla dojść, to nie wiem, kto się nią zajmie wtedy.
I to jest kolejny powód, dla którego nie mam ochoty na święta.
790.
Ja też nie jestem, chociaż kiedyś chciałam. Zabawne. Też nie mam ochoty na święta w ogólnym pojęciu. Gdybyż tak napadało śniegu tak z pół metra... Tej drogi do mnie nikt nie odśnieża. Ma być na wieczerzy około 11 osób, ale moich sióstr nie będzie. Jedna pojedzie do córki druga nie wróci z Niemiec. Siostrzeniec ( jego żona to siostrzeńcowa? ) będzie szwagier bliski depresji bo żona nie wraca. I jeszcze dwie siostrzenice... szkoda gadać. Jutro ogarnę cmentarz a dwa dni przed upiekę piernik szybki i makowiec. Z umiejętności zakonnych została mi umiejętność wyrabiania ciasta drożdżowego.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że ta młodzież nieco starszawa i ta dużo młodsza nie przyniesie żadnych bakcyli. Poza kotami i dokarmianiem ptaków nie muszę się opiekować nikim poza sobą ale muszę rąbać drewno, do kotłowni i do pieca kuchennego. Trzymam kciuki za ciebie i twoje sprawy - ciepło pozdrawiam.
My cały rodzinny nalot mamy pierwszego dnia świąt i wobec tych stanów chorobowych aż się boję bać...
UsuńTa świadomość, że się nie jest bardzo pomaga czasem.
OdpowiedzUsuńAno. Po prostu na pewne rzeczy nie mamy żadnego wpływu.
Usuń