pomór, trzeba pracować za trzech... Lekarz, do którego umówiona była mama, zadzwonił, żeby dziś nie przychodzić, dadzą znać, kiedy będzie. Sprzątam po trochę mieszkanie, w przerwach między kolejnymi zmianami planu - kolejnymi, czyli po uzyskaniu informacji, że kogoś tam też nie ma do końca tygodnia.
Sprzątam, czyli wywalam z szuflad kolejne porcje dawnych skarbów i śmieję się trochę z tamtej mnie, którą byłam 30 lat temu, kiedy zaczynałam pracować. Gdybyż świat mógł zostać taki sam. Jak wtedy.
A dziś na świecie jakoś tak:
777.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uprzejmie proszę jakoś podpisywać komentarze. Istnieje ryzyko, że niepodpisane komentarze będę konsekwentnie ignorować.