środa, 30 listopada 2022

naprawdę mam dość

 ciężki dzień w pracy, wróciłam z bolącym gardłem. W domu kolejne godziny pracy, dobrze, że mówić już nie trzeba. Opryszczka czy cokolwiek to jest generalnie ma się dobrze i śmieje się w kułak z moich tabletek. A na wieczór starcie z mamą. Tak czułam. Od jakiegoś czasu znowu wszystko było źle. Byłam pewna, że jak mi trafi na PMS czy inny cholerny dzień tego typu, to polecę. I poleciałam. Tym razem jestem udręczeniem. Więc oświadczyłam, że nie chcę przeszkadzać dłużej, i wyszłam. Pewnie jestem udręczeniem, ale czy mogę przestać być? 

Inna gorzka refleksja po dzisiejszych lekcjach. O tradycjach było. Dzisiejsza młodzież odrzuciła wszystkie. Nie żyją według tradycyjnego kalendarza rolniczego - siew, zbiory, dożynki, obfitość jedzenia takiego czy innego, sezonowy brak jedzenia (to wszystko kształtuje świętowanie - pomyślcie o tym w wolnej chwili). Oni mają każdego żarcia do rozparcia o każdej porze roku. Kalendarz pogodowy im umyka, bo chodzą spać w nocy, a wstają koło południa, więc nie zauważają krótkości czy długości dnia, a że dupy wożą samochodami, to omija ich doświadczenie (nie)pogody. Kalendarz religijny, zresztą związany mocno z rolniczym i pogodowym, odrzucili razem z religią. I nie mają nic - może za wyjątkiem sezonowych ofert na wyprzedaży. I w sumie to mi ich żal. Ale na szczęście to nie mój problem... dobrze być już na wylocie. Blisko wylotu. 

Nie wiem, Panie, dlaczego Wsadziłeś mnie w to życie i po co. Żebym była udręczeniem? Boli mnie to. Wiesz? Mogę próbować jak najmniej mamie przeszkadzać, ok. Ale chyba nie o to chodzi w relacji? 
A Tobie nie przeszkadzam czasem? Co?

448.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz