wtorek, 29 listopada 2022

takie kffiatki

 z parapetu


- to mój przedostatni listopadek...


- a to (znowu) kwitnący kwiatek z Zabrza.


- a to wilczomlecz, zwany koroną cierniową, w adwencie też całkiem nieźle kwitnie, hm, ten to ma duchowość pasyjną, no.

I kwiatki na serwetce:


Mozolnie dalej kroję bakalie, a poza tym praca - i walka z tą niby opryszczką(?). Powinnam poczekać do końca tygodnia i wtedy orzec, czy lek pomaga, czy trzeba go odstawić. Pewnie pomogłoby mi lato, no. :P Na razie nieustannie zajadam kminek i czarnuszkę - wagonami, łykam tabletki antywirusowe i żelazne, a zewnętrznie dezynfekuję, a jak siedzę w domu, to smaruję miodem. Stare niby się goją, ale chyba wyskakują nowe - niestety. No jak to hormony, to tego cholerstwa nie wydłubię przecież. :P 

Miód ma tę miłą cechę, że nawet jak swędzi i piecze, to nie podrapiesz :P. 

Coraz częściej ostatnio wracam do starych, dobrych czasów... kiedy co drugie dziecko latało z opryszczką i nikogo to nie dziwiło, po prostu czekało się na wiosnę i ciepło. Kiedy szłam - tymi samymi ulicami - z tatą oglądać świąteczne dekoracje na sklepowych wystawach - siermiężne, socrealistyczne choinki z ciemnego plastiku ubrane w kilka jaskrawych bombek i piętnaście zwykle czerwonych światełek w kształcie świec. Kiedy topniejący śnieg tak samo pachniał mokrym śniegiem. I tak samo brodziło się po kolana przechodząc przez ulice.

A teraz - obok bloku, który mijam biegnąc do pracy, stawiają nowy maszt telefonii komórkowej i już widzę, co na to mieszkańcy. I wolałabym tego nie dożyć. Komuna była lepsza, bo była już oswojona i względnie bezpieczna. Znało się reguły: nie dyskutuj, nie podskakuj. Nie najesz się, bo nie ma. Ta i ta gazeta nadaje się na papier toaletowy, a tamta nie. Trzeba zakładać podwójne rajstopy, bo w szkole nie grzeją i nie będą grzać. Oczywiście, że w butach po starszej siostrze są już dziury na wylot, ale innych nie dostaniesz, nie łaź po kałużach. Wieczorem światło mrugnie dwa razy i zgaśnie - przygotuj świeczki. W lodówce nic się nie zepsuje, bo przecież pusta... Świat był taki oczywisty.

A teraz brzuchy mamy napchane do wyrzygania i cokolwiek mówimy, nic nam nie brakuje, i jest nam ciepło i widno. A mimo to świat jest sto razy mniej stabilny i zupełnie nieprzewidywalny, i zmienia się stanowczo za szybko. I wcale mi się nie podoba.

447.

2 komentarze:

  1. Haft wygląda super - już. I uzmysławia mi, że mistrzynią krzyżyków nie jestem i nie będę. Choć powinnam już zacząć wymyślać nową metryczkę.

    U mnie tylko fiołki kwitną - te afrykańskie oczywiście.

    OdpowiedzUsuń