sobota, 9 kwietnia 2022

wiosny nie uczyniły

 ale widziałam dziś pierwszą parkę jaskółek - za szybkich na migawkę - i pokrzewek czarnołbistych, chowających się dzielnie na modrzewiu.



Poza tym zmoknięty szczygieł


zmoknięta modraszka


i, jak widać, szaro, buro i ponuro. Łeb mnie, oczywiście, boli. Tłuszcz mi się zwałami wylewa ze wszystkich części ciała, a tłustej d* już drugi tydzień ruszyć z domu nie sposób, bo mokro i zimno. Zima naprawdę jest jak ruska armia: wlazła i za cholerę nie wyprosisz. Kupiłam irgę za 6 złociszów przy okazji zakupów w supermarkecie, ale kiedy ją posadzę? Jutro przecież nie, bo niedziela. Więc irga grzecznie hartuje się na balkonie. 

Ciągle nie przestawiłam się na letni czas. Jak to, już szesnasta? 

Ciągle nie wiem, czy u brata potwierdzą kowid, czy nie - i w związku z tym czy przyjadą na Święta. A to się łączy z zakresem zakupów i generalnie przygotowań... dziś coś tam kupiłam, odpaliłam też, jak zawsze, kilka potrzebnych rzeczy dla Ukrainy, ciągle zbierają u nas dary w każdym większym sklepie. Czeka mnie jeszcze pranie kilku zimowych rzeczy, które może w końcu uda mi się zamknąć w szafie :P. Już kilka razy próbowałam, niestety, pogoda za każdym razem zmuszała do wyciągnięcia ich na zewnątrz i użytkowania. OK, to wio.


wieczorem
potwierdzili :(

213.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz