niedziela, 3 kwietnia 2022

śnieg ogromnymi płatami

 spadał ze wszystkiego na ziemię


pod nogami zlodowaciały, zdeptany śnieg, odgarnięty tylko, a jakże, wokół Urzędu Miasta. Zaprowadziłam do kościoła pod rękę jedną sąsiadkę, przyprowadziłam. W kościele ciągle paru ludzi w maseczkach i ciągle duży tłum chętnych do Komunii na rękę... myślę, że tego się już, mimo najszczerszych chęci, nie pozbędą. :P Z kazania nie zrozumiałam nic, dudniło mi w uszach, ksiądz mówił niewyraźnie, w ogóle nie mam pojęcia, co powiedział. Dotarło tylko do mnie, że niestety od czwartku rekolekcje, a za półtora tygodnia zaczynają się święta. Jakoś nie potrafię sobie tego zinternalizować, podobnie jak zmiany czasu. No jak dwudziesta pierwsza trzydzieści, jak wszystko we mnie ma dwudziestą trzydzieści, no.

Śnieg sypie, a u nich Wielkanoc? Jak to.



W karmniku aż się kotłuje.


Wytęż wzrok i znajdź na zdjęciu wyżej coś hm niezwykłego.


Taaak. Niektóre szczygły są zaobrączkowane. 

Niektóre czyżyki są za to bojowe.


A niektóre sójki głodne.


Sierpówki zresztą też.


Były jeszcze i kosy, i dzwońce, i gołębie, i kilka sikorek. Cała masa zwierzątek.


A moja chandra ma się dobrze... naprawdę, jak nie idiotyczne babskie hormony (i na co to komu, hę?), to ja nie wiem, co to jest. Jaki świat byłby piękny, gdyby tego cholerstwa nie było... rozmarzyłam się. 

207.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz