wtorek, 11 października 2022

się otworzył

 istotnie.



Z rozdziawionych pomarańczowych paszcz wystają długie pręciki. Może ostatni kwiat będzie żeński i z tego to dopiero będzie wystawało... :)

Ponieważ drzwi do łazienki obijały mi się o drzwi przedpokojowej szafki, na drzwiach łazienkowych zamieszkał skrzat-łoś. Drobinek.


Drobinek jest rasowym lapońskim łosiem przywiezionym przez znajomą z Norwegii.


Przymocowany jest do drzwi na przyssawkę, a po otwarciu łazienki nie dopuszcza do stukania drzwi o drzwi. Blokuje.



Z rzeczy q pamięci - pierwszy raz w życiu jadłam dziś rydze.

Usmażone na oleju na patelni były całkiem smaczne, chociaż przypieczone na kuchennej blasze w kuchni opalanej drewnem na pewno bywały smaczniejsze...


Przez całe moje dzieciństwo i młodość u nas nie było rydzów. Nie rosły. Były grzybami legendarnymi, bardziej niż prawdziwki, które od czasu do czasu się znajdowało. 


Od kilku lat rydze pojawiają się na miejskich bazarkach, więc pewnie gdzieś tam rosną. 

Poza tym dziś nie zdzierżyłam, ostro zaprotestowałam w pracy przeciwko kolejnemu posunięciu Miłościwej. Poza tym znowu oberwałam od mamy za świętokradztwo, ponieważ piekę ciasto "biskup". :P Poza tym upiekłam dwie warstwy do rzeczonego ciasta i złożyłam mamie inne ciasto z kilku kawałków, ma teraz odleżeć się i namięknąć do soboty-niedzieli. Jutro złożę "biskupa", a jak przeżyję szczepionkę, to w piątek zajmę się sernikiem. 

Acha, znalazłam zasłony, ale nie miałam czasu ani siły ich uprasować... Wydaje mi się, że Miłościwa jest przekonana, że jest moją jedyną władzą i jedyną dyspozytorką mojego czasu. I wydaje mi się, że mama tak samo myśli o sobie. A ja pomiędzy nimi lawiruję, próbując wyrwać choć trochę czasu dla siebie i dla Ciebie. I udaję, że nie wiem, że łeb boli mnie dlatego, że hormony nie odpuszczają i postanowiły uczcić moje 50 urodziny od strony d. Chciałabym, żeby to było ostatnie hormonalne uczczenie, ale powoli pozbywam się złudzeń. Myślę, że gdybym dożyła setki, to do setki bym musiała wytrzymywać z tymi babskimi rozkoszami, fuj. Makabra.

398.

5 komentarzy:

  1. Rydze... Dzieciństwo ;) Koniecznie na masełku.
    Ostatni raz znalazłam całe dwa niedaleko kaszubskiego domu Mamy i zjedliśmy je w czwórkę, z Mamą, mężem i bratem, sprawiedliwie się dzieląc. Ech....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masełko drogie :P prawie go nie używam - tyle co do kanapki do roboty raz-dwa razy w tygodniu.
      BTW. Uświadomiłam sobie, że Drobinek zapewne jest reniferem, a nie łosiem. Co nie wróży dobrze temperaturom w mojej łazience. Wolę łosia. Łosie lubią mokro, więc pasują do łazienki. :P

      Usuń
    2. Ale te rogi bardzo łosiowe.
      W sumie to kwestia umowy.
      "Drob'nek, the red-nosed e-elk / moo-oose"...

      Usuń
  2. Rydze na pewno jadłam, pamiętam gdzie, nie pamiętam jak smakowały. Za to w ostatnim tygodniu zbierałam je trzy razy, bo jest to przyjemne zajęcie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przyjemne, jeśli są. Jedzenie rydzów to też calkiem przyjemne zajęcie.

      Usuń