czwartek, 13 stycznia 2022

nie wiem, Janie Pawle

 jak się czujesz w roli "szczepionki", jaką miał ponoć mojemu pokoleniu zaaplikować święty Kościół katolicki, by przeciwdziałać ateizacji. Teraz podobno już tej szczepionki nie mamy i dlatego ateizacja nam bez przeszkód, jak nie przymierzając omikron, postępuje. Oto i logika Kościoła polskiego w roli wdowy po JP2 w całej okazałej pełni... Jan Paweł umarł, buuuu, nikt nas już nie zbawi, buuu. Jesteśmy nieszczęśliwi, bo nie ma naszego papieża, buuu. I jak ma być dobrze na tym świecie, buuu.

Strach pomyśleć, że Kościół w Polsce bez żadnych szczepionek w postaci miał się całkiem dobrze przez jakieś tysiąc pięćset lat. A i teraz jeszcze, wbrew opiniom niektórych, wcale nie ma się źle. Problem leży, jak zawsze, w definicji: czy życie za 5 tysięcy miesięcznie to już nędza, czy musi spaść do 4500? :P Czy jak nie powiedzą szczęść Boże to już prześladują, czy powinni jeszcze do tego krzywo spojrzeć? A kąt 92 stopnie to już krzywo, czy jeszcze nie? :P

I takie tam. Ciekawa jestem, czy podniesienie etatu nauczyciela, także religii, do 22 godzin, czyli uniemożliwienie robienia awansu zawodowego księdzu, który uczy mniej niż 11 godzin w tygodniu (który tyle uczy???), to też będzie prześladowanie Kościoła. A jeśli tak, to zadrżyj, ministrze. BTW1. Ogromnie jestem ciekawa, czym będzie się różniło wyrabianie godzin pozadydaktycznych przez nauczycieli hm świeckich i hierarchicznych, i dla kogo może się okazać, że te godziny wcale nie muszą być realizowane na terenie szkoły. BTW2. Obecnie mam 21 godzin w tygodniu i nie płaczę. Jak będę miała tyle samo godzin, tyle że za mniejszą pensję (niepełny etat, a nie trzy nadliczbówki, jak teraz), czyli miesięczna płaca znowu będzie miała dwójkę z przodu, i nie będzie to bynajmniej 20 000, to będzie prześladowanie Kościoła czy nie? Wszak ja też jestem Kościołem. Chyba. Przynajmniej tak mnie kiedyś na religii uczyli. Dawno to było, ostatnio faktycznie rzadziej to jakoś słychać.

Z innych takich: znowu coś mi zdemolowało karmnik na balkonie, podejrzewam kawki. Gdyby nie był przywiązany linkami asekuracyjnymi, wylądowałby w drzazgach 4 piętra pod balkonem. Ponieważ przywiązany był, zawisł wewnątrz balkonowej balustrady. Przeszedł drobny tuning (wiązania mu mocno poluzowało), wrócił do pierwotnych ustawień i został podparty od środka bambusową drabinką, która w razie kolejnej napaści powinna nie dopuścić do przechyłu na stronę balkonu.  Sznurki nie powinny pozwolić na wychylenie na zewnątrz. Ale cokolwiek go zaatakowało, musiało nieźle dowalić. Gdybym wierzyła w pterodaktyle... :P Tymczasem nie wierzę nawet w czaple tu, na środku osiedla. Pewnie jakieś zdesperowane kawki. 

Boli mnie łeb i druga strona też. Łeb od ciśnienia, co gwałtownie spada, druga strona od fazy. Mam dość bycia babą. Jestem już tak zmęczona tą wieczną huśtawką hormonów, że mam ochotę zgłosić się do pierwszego szpitala, żeby mi to wszystko w cholerę wycięli, skoro samo nie wie, kiedy przestać. 

A pytanie tak naprawdę tradycyjnie brzmi: czy Ty w ogóle Słyszysz, czy Cię Obchodzi, czy Ty mnie chociaż trochę w tym piiiii życiu Kochasz i w czym to się przejawia, jeśli. Bo Wiesz, na Słowo to mi już będzie ciężko Ci uwierzyć. 

127.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz