i innych fruwaczy, proszę bardzo.
Najpierw czaimy się na modrzewiu.
Obiekt karmnik namierzony.
Sześć sikorek w karmniku to już tłok, sześć szczygłów to dopiero początek, i to dość skromny.
A na modrzewiu został biedny, głodny dzwoniec...
Sierpówka nie została.
Ale do klatki nie wejdzie, musi się ukontentować tym, co drobiazg nawrzucał na podłogę. Już pocieszam smutnych miłośników wygłodzonych synogarlic: na podłodze jest tego niemało.
A poza tym dziś taki dzień, że w zasadzie non stop mogłabym w siebie wlewać kawę. Po drugim wielkim kubku boleśnie wzięłam się za przygotowanie jutrzejszych zdalnych lekcji... trwało to ze trzy razy dłużej niż normalnie, bo ciągle się myliłam i musiałam od nowa.
Z mamą... no szkoda nawet pisać. Naprawdę, kto nie opiekował się rodzicem po osiemdziesiątce, nie wie, co to znaczy żyć. Zazdroszczę bratu, stale i nieodmiennie, to pewnie będzie podstawowy i najcięższy grzech całego mojego żywota.
A z dzisiejszego kazania (znowu było o prześladowaniu chrześcijan w Polsce) wysnułam wniosek, że chrześcijanin to ten, co łamie się opłatkiem, ubiera choinkę i pisze C+M+B kredą na drzwiach. I jest prześladowany. Litości, od lat łamię się opłatkiem, ubieram choinkę i piszę na drzwiach, co piszę, nawet kredą. Hm. A może dlatego nikt mnie nie chce prześladować, że piszę przez Ka? :)))
A może to trzeba umieć być prześladowanym, jak onegdaj pani z pracy, która poczuła się prześladowana, kiedy oświadczyłam, że _ja_ idę się szczepić?
Dobra, trza iść spać, jutro robota.
116.
Ależ bogactwo szczygiełków - zazdroszczę. A wilk obrasta ciekawymi kolorami.
OdpowiedzUsuń:))) u Ciebie są inne fajne fruwacze, których u mnie nie ma, jestem pewna.
UsuńWilk powstaje mozolnie, ostatnio nie mam za dużo czasu na wilki. A te zielenie to akurat kolor, na który ja bym sama nie wpadła. Myślę, że raczej zostałabym przy szarościach. W ogóle to malowanie po numerach przypomina mi trochę haftowanie - wypełnianie kolorem gotowych pól tak, żeby nadać im fakturę, a kolory żeby się przenikały.