że widzisz zło i nie możesz zareagować... no przynajmniej mam tą durną (i bezużyteczną) satysfakcję, że zareagowałam... nic z tego nie wynikło, tyle, że oberwałam po d*. Sprawę pozamiatano. Ale przynajmniej zareagowałam, no. Nie wiem, może rzeczywiście tak jest: albo zwariujesz, albo odejdziesz, rzucisz to wszystko w cholerę. Albo zrobisz swoje, nawet jeśli nic nie zyskasz, może poza odrobiną szacunku dla siebie samego. A potem będziesz spokojnie dożywać dni swoich w odrzuceniu, zastanawiając się, czy Bóg też.
Nie wiem, może dlatego boję się Archanioła Gabriela. Never know co obwieści, tak? A jak mi powie, że Bóg nie Chce mieć ze mną nic wspólnego, bo Stanął po tamtej, jedynie słusznej stronie? Gabriel zawsze mówił mało wygodne rzeczy, no. :P
Prawie jak Mandos :P.
Od lat proszę Archanioła Michała: wywalcz moich chłopaków. Jeśli nie ty, to kto? Rafała proszę: ulecz. Oni są cali w ranach. A do Gabriela boję się mówić. Bo jeszcze odpowie i będzie. :P
Dotarłam dziś na pierwszy cmentarz, ten z dużym sprzątaniem... wściekłam się, bo uciekł mi ostatni autobus, zapychałam przez Wisłę piechotą z powrotem. Mama oczywiście z pretensjami, że obwiniam ją o wszystko (a głównie o zakupienie tak wielkiego nagrobka, który trzeba godzinami pucować). Dzwonię zmęczona, zła, że nie zdążyłam, oczekuję nie wiem przytulenia, pocieszenia - i obrywam. Jak zawsze.
Chciałabym, żeby mnie nie było, Wiesz?
21.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uprzejmie proszę jakoś podpisywać komentarze. Istnieje ryzyko, że niepodpisane komentarze będę konsekwentnie ignorować.