Policzyłam. Mam siedem koleusów, a kolekcja jest rozwojowa.
Raz
dwa
trzy
cztery
pięć
sześć
siedem
Najlepiej wyglądają razem.
Zmęczona jestem po dwóch dniach szkoły, no :P. Boli gardło, przyzwyczai się może za dwa tygodnie... Muszę się jutro pozmagać z planem lekcji, nie że mnie to zaboli, bo i tak siedzę w domu, bąble muszę wygoić. Marzę, że ostatecznie :P. Muszę też ogarnąć zasady awansu zawodowego, mam dwie podopieczne stażystki, chyba każda idzie innym systemem, muszę to sprawdzić... Mam pranie do zrobienia, kwiatki do podlania w całym domu :), co jeszcze.
Chyba zaczynam czuć, że potrzebuję plannera. Takiego zeszytu na priorytety, z miejscem na odnotowanie zadań, sukcesów i planów, może ze zdjęciami tego, co mi się udało :P, z zapiskami na rzeczy-ważne-o-których-nie-mogę-zapomnieć (z ekontem płacenie rachunków to enigma, nie pamiętam, co płaciłam i kiedy, a czego nie, muszę mieć miejsce do odfajkowania).
Teoretycznie rok szkolny ma jakoś 40 tygodni, z wolnymi licząc. Można go potraktować trochę jak Wielki Post :P, do pewnego stopnia zadaniowo...
A w rodzinie Malątka już wszyscy chorzy. Gdyby ktoś nie wierzył, że dzieci przynoszą infekcje ze szkoły i przedszkola.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz