Dzień dobry. :)
Dziś nie tylko nad herbatką, ale i nad piernikami, bo nie zmieściły się w kuchni.
No i ja zupełnie nie wierzę, że w każdym układzie wszelakich wydarzeń należy się dopatrywać Bożego działania i Bożej woli. OK, są takie układy wydarzeń, w których On faktycznie Działa, ale to raczej wyjątki, akcje specjalne, nie reguła. Na przykład nie wierzę, że Bóg Osobiście Stoi za wynikiem każdego losowania, choćby w totka. Większość naszych losowań to kwestia przypadku, nie Bożych wyroków... a Żydzi, zdaje się, myśleli inaczej. Znaczy, wierzyli, że drogą losowania można poznać Bożą wolę. Patrz choćby wybór dwunastego apostoła po Judaszu.
Bo gdyby każde, absolutnie każde wydarzenie było dziełem i wolą Boga, to dochodzimy do absurdów. Bo jeśli wszystko, to i zło też, to grzechy też, to zbrodnie też. A mam nadzieję, że tak nie jest.
nie listopadki:
A białych jest najwięcej.
Jest jeszcze jeden mały jasnoróżowy, ale ma dopiero pąki, i to ledwie trzy. Nie wiem, skąd mi się wzięło tyle białych, miały być dwa, a okazało się, że jest cztery.
A dziś herbatka zimowa z Adalberta: earl grey plus kardamon. Dla mnie tylko earl grey, wyraźniejszy niż poprzedni, smaczny. Kardamon zaczyna szczypać na języku dopiero po dopiciu ostatniego łyczka.
Po pierwsze, że Bóg nie buja w obłokach, a jak działa, to na konkretach: ten i ten, z takiego i takiego rodu, w tym i tym czasie. Życie, nie poezja.
Po drugie. W tym tekście Bóg Sam Sobie przeczy. Bo ludzi sprawiedliwych traktuje tak, jakby ich nie lubił :P. Jeśli spełniali Prawo, powinni mieć gromadę dzieciaków, bo On kiedyś tak Obiecał. No ale Bóg niestety tak Ma.
Po trzecie. Elżbieta była niepłodna, czy tylko uchodziła za niepłodną. I czemu Elżbieta, a nie Zachariasz. OK, kultura była (i jest) taka, że jak czyjaś wina, to zawsze baby. Ale Łukasz był lekarzem i musiał widzieć przypadki męskiej niepłodności przecież. Może dlatego, że Zachariasz był kapłanem, a to stawiało go ponad podejrzeniami? A jeśli tak, to czy wolno mu było żyć z grzesznicą okrytą hańbą niepłodności, karaną przez Boga? Ile trzeba mieć siły, żeby znosić Bożą karę za nic. Żeby uchodzić za grzesznicę i nie stać się grzesznicą. Żeby nie zostawić grzesznicy i nie poszukać sobie takiej, co będzie rodzić i dwa razy w roku, jak się uda. Bo Pan pobłogosławił.
I że strasznie przepraszam moich przodków protestantów, ale nie wierzę, że ludzkie powodzenie jest owocem wierności Bogu, a cierpienie jest owocem ludzkiego grzechu. No nie wierzę i już.
zielona herbatka Adalberta.
Mesjasz jako nieodrodny syn Dawida też się urodzi w Betlejem, chociaż ani nie będzie stamtąd pochodził, ani nikt Go tam nie będzie oczekiwał czy wyglądał, ani nikt Go tam nie przyjmie. Myślę, że On czasem Przychodzi tam, gdzie nic nie ma, a i to Go tam nie chcą. Znaczy tak - na Mesjasza nie ma reguły i On Robi co Chce i Przychodzi gdzie Chce, i na ogół i tak nas Zaskakuje, nie. Ale. No właśnie. Bardzo prawdopodobne, że On Przyjdzie tam i wtedy, gdzie absolutnie nie będziemy się Go spodziewać. W to wszystko, co nie wygląda, nie robi wrażenia, nic sobą nie reprezentuje, w to, gdzie nie ma na nic widoków, a już na pewno nie ma widoków na Mesjasza.
A poza tym nie mam dziś na nic siły. Uczę się mozolnie kolejnych życiowych lekcji i nie wiem, czy skutecznie. Dziś przyszedł fotokarmnik i nawet go jeszcze nie rozpakowałam. Myślałam, że tato by się cieszył takimi gadżetami i pomagałby mi je instalować. No ale muszę to wszystko sama teraz. I zupełnie jakoś nie mam chęci się z tym mierzyć.
najpierw praca, potem lekarz z mamą, potem roznoszenie opłatków, a w trakcie przygotowanie lekcji na jutro i odebranie paczki z muminkami.
Marzę o dniu, w którym będę miała czas i święty spokój, i zaparzę sobie dobrą herbatkę, i siądę do spokojnego czytania muminków.
O herbatce mówiąc. Dziś earl grey Adalberta.
Ten tekst jest po pierwsze niezwykle mętny, a po drugie bardzo różnie tłumaczony, zwykle jednak w kontekście mesjańsko-apokaliptycznym. W każdym razie do tego tekstu odwołuje się Jezus w Mt 24,15 opowiadając o końcu świata. Więc jakiś mesjański wymiar w tym tekście jest. Może zapowiedź Jego Paschy. A może jeszcze (z naciskiem na jeszcze) wcale nie rozumiemy tego tekstu i może jeszcze wiele musi się stać, żeby ktoś - może wiele, wiele pokoleń po nas - powiedział: ależ to oczywiste.
pewnej tawuły:
Widziałam też dziś obmarznięte pąki kwiatowe na jednym kasztanowcu.
Dziś po pracy sprężyłam się jak mała sprężynka i pokroiłam w końcu bakalie.
W talerzach do pierniczków: dynia + żurawina, słonecznik + daktyle, migdały + morele, kokos + kolorowy kandyzowany ananas, orzechy + figa. W dużej misce wszystko razem - do keksu i strucli. Zafoliowałam folią spożywczą i schowałam do lodówki, czeka na kolejny wolny moment i moją melodię do roboty. U Was też się mówi: mieć melodię / nie mieć melodii do czegoś w znaczeniu chce mi się / nie chce mi się?
Przy okazji opatentuję sposób odmawiania pompejanki czy w ogóle różańca przy krojeniu bakalii: tajemnica pierwsza, zwiastowanie na przykład - Miriam siedzi pod palmą daktylową, ja kroję dziesięć daktyli. Tajemnica druga, nawiedzenie. Panie spotykają się obok krzewu migdałowego, u mnie dziesięć migdałów w paski. I tak dalej. Skojarzenia mogą być karkołomne, jak "Jezus po zmartwychwstaniu zjada ananasa" albo "w Niebie rosną żurawiny". :P.
W ramach korzystania z blekłika zamówiłam w empiku wszystkie tomy Muminków za połowę ceny. Już dawno chciałam je kupić z zamiarem czytania na emeryturze, ale wychodziło stanowczo za drogo. Zamówiłam też fotokarmnik, wprawdzie ze zniżką tylko 73 złocisze, za to z gwarancją na 2 lata. Powinny niebawem się pojawić.
A propos komerchy: pewna sieć handlowa przysłała mi na aplikację reklamówkę zaczynającą się od słów: "Mikołaj cię obserwuje". Mało nie pękłam ze śmiechu. Jakbym nie wiedziała. :P
Zaczynam dziś herbatki od Pani I., Adalbert English breakfast.
Akurat to czytanie było w ostatni piątek, jeszcze przed adwentem.
I tak: Mesjasz Ma władzę. Służą Mu wszystkie narody, ludy, języki, wszystkie moce - czyli ludzie i nie tylko :P - i są Mu uległe. Choćby same twierdziły inaczej.
Mesjasz ponadto Jest wieczny i nie przeminie. Jest jak miłość, która nigdy nie ustanie. To w sumie logiczne, bo On Jest miłością.
Mesjasz ma swój lud, który niezaprzeczalnie oberwie ile wlezie, ale potem będzie sąd i wtedy lud Mesjasza otrzyma Jego Królestwo. Czyli, jak udowadniał Ratzinger, Jego samego. Bo Królestwo i Mesjasz to - pisał Ratzinger - jedno.