środa, 4 maja 2022

matur dzień pierwszy

 w porównaniu do dzisiejszych wypracowań to ja na maturze napisałam magisterkę :P. Z odwołaniami do kilkunastu książek, z cytatami pisanymi z pamięci, z poruszaniem różnych aspektów problemu, na dobre 10 stron papieru kancelaryjnego. Teraz oczekiwana jest praca jak moje szkolne wypracowanie z podstawówki, i to kiepskie. Nie waż się, maturzysto, pisać nic lepszego, bo się w kluczu nie zmieścisz i nie zdasz... przekroczysz 250 słów i nikt cię nawet nie przeczyta, no. 

Znam na to jedno słowo: urawniłowka. Kto się wychyla, w łeb mu. Po co nam myślący, krytyczni, twórczy, mądrzy ludzie, no po co. Skoro potrzebujemy niezawodnych trybików do maszynki. Żeby za dużo nie wiedzieli, żeby za dużo nie widzieli, nie chcieli, nie oczekiwali, nie buntowali się. Najlepiej, żeby wierzyli, że ziemia jest płaska, światem rządzą reptilianie, Bóg sześć tysięcy lat temu stworzył świat w sześć dni, a szczepionki zabijają. 

O głupocie ludzkiej pisząc. Przerabiam :P, mielę ostatnio Słowo z Księgi Estery: włożyli ręce swoje w ręce bożków swoich (to kawałek z modlitwy Estery z rozdziału 4). Zabawne, że Tysiąclatka przyznaje, że nie rozumie tego fragmentu, a przecież jest on całkowicie jasny: wkładasz swoje ręce w ręce bożka-pacynki, ty ruszasz palcami, a działanie przypisujesz swojemu bogu, dzięki czemu jesteś kryty i masz wiarygodne alibi. Najgorsze, że to samo robią chrześcijanie ze swoim Bogiem... wkładają swoje własne ręce w ręce Boga, swoje myśli nazywają Jego myślami, a swoją wolę czynią Jego wolą (nie odwrotnie). Szłam dziś po maturach do ogrodu, tak? OK, załóżmy, że jest coś, czego w moim życiu wcale nie chcę robić, na przykład iść do zakonu. Więc idę na ogród i modlę się tak; Panie Boże, spraw, jeśli mam iść do zakonu, to niech za płotem stoi czarna pantera. :P :P :P W sumie co, Bóg Jest wszechmocny, więc Może sprawić, że czarna pantera będzie stała na moim ogródku, czemu nie. Dochodzę do płotu, rozglądam się: oooo, jak to, nie ma pantery???? :)))) Bóg Przemówił, do zakonu nie idę. :P

Pewnie przerysowałam, ale takich przykładów znam miliony. Ktoś ma ochotę zabawić się w towarzystwie hm zabawnych pań, więc zmierzając do przybytku rozkoszy mówi Bogu: jeśli mam nie szaleć, to niech po drodze do tego b*** złamię nogę. Nogi nie złamał, znaczy Bóg przemówił, Jego wyraźną wolą jest, żebym sobie poużywał trochę, czyż nie? Podobne wnioski słyszałam w kontekście ślubów i rozwodów, wstępowania i wychodzenia z zakonów, seminariów, zmiany pracy, takich tam. Modlący się delikwent zawsze prosi o mało prawdopodobny znak, jeśli Bóg ma coś przeciwko jego własnej decyzji czy chęci. I patrzcie patrzcie, zwykle wychodzi na to, że Bóg jego decyzjom i chęciom przyklaskuje... 

Szczególnie perfidną formą manipulacji Bogiem jest zaaranżować jakąś sytuację, na przykład zwolnienie kolegi z pracy dlatego, że podłożyłem mu świnię i doniosłem na niego do szefa, a potem szeroko rozdmuchać (i wszem i wobec oznajmiać), że gorąco modlę się, żeby jednak go nie zwolniono, a kiedy już zostanie zwolniony, pokorne wyznanie, że to zwolnienie dokonało się z wyraźnej woli Bożej. Nie, niestety, wcale nie zmyślam. 

Nie wiem, dlaczego Bóg na to Idzie. To trochę jak pytać, czemu Bóg pozwolił na holokaust czy wojnę na Ukrainie, albo na raka twojej babci, albo na zgwałcenie dziecka sąsiadów. Pewnie w jednej setnej promila naszych manipulacji Bóg rzeczywiście Zabiera głos, Interweniuje, Upomina Się o tych, których (w Jego imię, z naszymi rękami włożonymi w miejsce Jego rąk) krzywdzimy. W miażdżącej większości przypadków Bóg milczy. Nie wiem, może do czasu. Może do Sądu Ostatecznego. A może w ogóle. Naprawdę nie wiem. 

Pewnie, że wolałabym innego Boga. Takiego, który w widzialny sposób Rządziłby światem, Wprowadzał porządek, Karał winnych, Bronił sprawiedliwych. Obawiam się tylko, że takiego Boga nie ma... a Ten, Który Jest, jest zupełnie innym Bogiem. Bogiem, którego nie ogarniam, nie pojmuję, nie potrafię przewidzieć. Czasem Jego Bezczynność wobec zła doprowadza mnie do szału... a On dalej nic. :P. Łatwo zrobić sobie pacynkę z Milczącego, Niereagującego Boga, no. Pokierować Nim tak, jak ja chcę. Prawda?

Morał? Nie znam morału. Znam ludzi, którzy latami robią kolejne świństwa w Imię Boga i mają się świetnie, i pewnie będą mieć się świetnie do samej śmierci, a być może i potem. Dlatego tak  strasznie ciężko jest pozostać wiernym. Ano.


Z ciekawszych wieści: pryszcze na pysku dalej mam. 

238.

1 komentarz:

  1. Dobrze, że za moich czasów nie było żadnych kluczy, w których trzeba się zmieścić, ani ograniczenia objętości. A poza tym jeden z tematów był zawsze bardziej "dowolny", gdzie można było się rozpisać, prezentując własne zdanie, niezależnie od tego, co pomyślał autor lub szanowna komisja. I tak - cytaty z pamięci i odwoływanie się do mnóstwa przeczytanej literatury też było mile widziane. Obawiam się, że dzisiejszej matury nie umiałabym dobrze napisać. (Czasem mi się śni matura, ale zazwyczaj z matematyki).

    OdpowiedzUsuń