czyli już nie mogę od latania po tych schodach na górę i na dół. Wywaliłam dziś, tak na wagę, paręset kilo papirów, które se tak leżały i leżały nieruszane od kilkunastu lat... podejrzewam, że drugie tyle wywalę przy okazji wnoszenia tego z powrotem do domu.
Na temat windy usłyszałam wzajemnie sprzeczne informacje. Są tacy, co mówią, że wszystko tak podrożało, że na windę będziemy jeszcze z dziesięć lat czekać. A są tacy, co mówią, że lada chwila zaczną. Ano, zobaczymy.
Nie wiem, jak będzie z pisaniem bloga, bo wyprowadzam się z domu, w którym mam wifi. W szkole nie mam ani miejsca, ani czasu, ani natchnienia. Remont teoretycznie zaczynam w środę, a kiedy skończę, to może Tam Na Górze Wiedzą, a może i Oni nie.
W każdym razie dziś jest 264.
Z remontu najgorsze jest to przygotowanie. My co prawda ostatnimi czasy co najwyżej malujemy, ale zawsze mam wrażenie, że samo malowanie nie trwa tyle co przygotowanie pomieszczenia i potem doprowadzenie go do porządku. To drugie przyjemniejsze...
OdpowiedzUsuńHej, przepraszam że bez związku z tematem, ale napisałam do Ciebie w pilnej sprawie na ten adres, który masz podany do kontaktu w blogu - czy mogłabyś zajrzeć?
OdpowiedzUsuńElring
proszę, bierzcie pod uwagę, że w domu nie mam kabli, a w pracy z trudem dopycham sie do internetu, może raz na tydzień...
Usuń