czyli śliczny łamaniec językowy :) na załączonym:
Dzień z fatalną pogodą, nawet śnieżycę przez chwilę tu mieliśmy. Siedziałam w domu, snułam się po kątach, nanosiłam sugestie na kolejne strony nie mojego doktoratu z teologii :P (swoją drogą, zainteresowały mnie dwa punkty: 1. podejrzanie uzasadnione wśród biblistów poglądy Tolkienowych elfów na (nie)śmiertelność człowieka i 2. motyw szaty w Biblii, babski temat, wiem).
Nie wiem, Magda, co ty robisz na tych rekolekcjach... :P BTW. Rozmawiam z kimś ostatnio, że Magda na rekolekcjach, któraś tam inna konserwowana czarownica też na rekolekcjach, no i pada nieuniknione: a ty? A ja - odpowiedziałam z niewinną minką - przycinam drzewka. :)))
No, nie tylko przycinam drzewka, bo także pracowicie usiłuję zorganizować sobie w końcu ekipę remontową... i wracając do początku akapitu niniejszego i zaangażowania Magdy podczas rekolekcji - hm. Miałam już dziś taki moment, że gdyby mi ktoś przyszedł i powiedział: babo, chrzań ten remont, pociągnij se kabelek od sąsiadów i będzie wszystko działać - to bym się zgodziła :P (nie wiem jak sąsiedzi, tego ten...) Ale naprawdę zgodziłabym się już nawet na puszczenie grubego, pomarańczowego kabla wierzchem po ścianie, byleby szybko i bez naruszania mieszkaniowej integralności... i byle nie trzeba było żadnej ekipy szukać. Co zaproponował mi dziś zresztą przez telefon jeden pan spośród hm kandydatów, którzy w moim prywatnym kastingu starają się o miejsce na stanowisku mojego remonciarza.
No, nie tylko przycinam drzewka, bo także pracowicie usiłuję zorganizować sobie w końcu ekipę remontową... i wracając do początku akapitu niniejszego i zaangażowania Magdy podczas rekolekcji - hm. Miałam już dziś taki moment, że gdyby mi ktoś przyszedł i powiedział: babo, chrzań ten remont, pociągnij se kabelek od sąsiadów i będzie wszystko działać - to bym się zgodziła :P (nie wiem jak sąsiedzi, tego ten...) Ale naprawdę zgodziłabym się już nawet na puszczenie grubego, pomarańczowego kabla wierzchem po ścianie, byleby szybko i bez naruszania mieszkaniowej integralności... i byle nie trzeba było żadnej ekipy szukać. Co zaproponował mi dziś zresztą przez telefon jeden pan spośród hm kandydatów, którzy w moim prywatnym kastingu starają się o miejsce na stanowisku mojego remonciarza.
Ustaliliśmy, że pan od kabelka przyjdzie jutro i obejrzy stan faktyczny awarii, no i w tym zrezygnowanym postanowieniu wytrwałam może godzinę-dwie. I tu chyba wkroczyła Magda z modlitwami swymi, bo... puk puk, ja tu pan z ekipy, która nie przyszła wczoraj, oglądamy ten remont, wyceniamy, ok, umawiamy się wstępnie na lipiec, w sierpniu powinniśmy skończyć, do widzenia. Ufff. Czuje się trochę jakbym zeskoczyła z diabelskiego młyna w biegu, no ale.
Teraz niech się Magda modli, żeby doszło to wszystko do skutku i do dobrych rezultatów. :P
162.
@ Wytęż wzrok i znajdź czyżyka wśród szczygłów.
OdpowiedzUsuń"Sorko, tylko nie dyktando... Już będziemy grzeczni..."
:) no to wyjmujemy karteczki :P
UsuńNa ptakach się nie znam, ale ten na pierwszym planie nawet ładnie wygląda.
OdpowiedzUsuńZa młodu trochę rekolekcji się przeżyło, nie chodzi mi o te obowiązkowe w Kościele przed świętami Wielkanocnymi, ale takie kilku - kilkunastodniowe. To chyba już nie wróci.
A poza tym - trzymam kciuki za ten remont.
No staram się, staram ;)
OdpowiedzUsuńwidzę. :)
Usuń