poniedziałek, 14 lutego 2022

ścinając


rano rzodkiewkowe kiełki do sałatki odczułam z pełnym przekonaniem, że właśnie jem żywcem żywy organizm, który czuje, że jest jedzony. I że roślinożerność jest okrucieństwem nieporównywalnie większym do mięsożerności, o ile zwierzę zjada się po zabiciu. 
I że rośliny są moimi przyjaciółmi w tym samym stopniu co zwierzęta. Obawiam się. 

Dziś znęcałam się na roślinnymi przyjaciółmi także w ogrodzie, spędziłam urocze przedpołudnie na przycinaniu gałęzi. Wolę sobie nie wyobrażać, jak analogiczne zjawisko wyglądałoby w świecie zwierząt. A wiosenne przycinanie gałęzi jest zabiegiem powszechnie akceptowanym. Taki świat.

Przerażona jestem tą perspektywą remontu, naprawdę. Do tego stopnia, że zaczynam rozważać opcję przeżycia do śmierci przy pomocy przedłużaczy. 

O, mam tu jeszcze dzisiejsze zdjęcia moich autotroficznych przyjaciół. Proszę bardzo. To mnie zaskoczyło dziś:

A przebiśniegi tymczasem ledwo ledwo.


Wieczorem
W temacie windy (chyba) - pojawiły się dodatkowe lampy na klatce schodowej. Na moim półpiętrze były dotąd dwie, są trzy. 

Ciotka neonka znowu ma kowida. Choruje już drugi raz, najpierw była dwa razy szczepiona, potem jakoś chyba koło wiosny nie, koło jesieni zachorowała, trzeciej dawki nie zdążyła wziąć, teraz choruje znowu. Robiła testy i to te profesjonalne - niestety kowid. Ciotka jest onkologiczna, więc może mieć obniżoną odporność. Po chemiach i takich tam. Siedzi w domu i nic wielkiego się z nią póki co nie dzieje... demonstracyjnie opiekuje się nią jedna z córek, ta, która nie wierzy w kowida. BTW w Boga też nie wierzy, więc u niej akurat nie jest to kwestia alternatywy logicznej :P. 
Mi osobiście nie przeszkadza u niej zresztą ani jedno, ani drugie. 

 159.

4 komentarze:

  1. Wiosna, to Ty? U nas też już przebiśniegi pną się do góry.
    Zdrówka dla cioci. Też nie wiem czy szczepienia coś dają, podobno lżej się wszystko przechodzi.
    Wszystkiego dobrego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. peeeewnie, że to ja jestem sama z siebie taka superodporna, że nie zaraziłam się jak dotąd ani razu kowidem, chociaż kilka(naście?) razy stykałam się z nim bezpośrednio w pracy, co zostało potwierdzone testami u chorych koleżanek z pracy z mojego stolika w pokoju nauczycielskim i uczniów z pierwszych ławek? Pewnie to moja mama ma taką superodporność, że też sama z siebie dotąd ani razu kowida nie złapała, chociaż co dzień jej go ze szkoły przynoszę?

      Kobieto od sikorek, ty naprawdę nie widzisz, jakie głupoty ja tu wypisuję? I jakie ty głupoty gadasz? Naprawdę?

      Usuń
    2. nie wszyscy ludzie są racjonalni. i teorie tez nie wszystkie.
      co do teorii, wolę racjonalne. co do ludzi... rzadko ich wolę. :P

      Usuń