środa, 16 lutego 2022

o pawiach, ekipach i bólu brzucha

 zacznę optymistycznie, od pawi.




W zeszłym roku dokupili jednego białego. 



Najpierw długie miesiące siedział w klatce i tuczył się jak indyk. Teraz go wypuścili i schudł. I ewidentnie stara się zdobyć sobie jakąś pozycję w stadzie, ale mu wychodzi mniej więcej tak, jak mi szukanie ekipy...

Właśnie kończę dwugodzinne a bezowocne czekanie na kolejną ekipę, które po wstępnym umówieniu się na obejrzenie mieszkania nie przyszła. Przypłacam to wszystko rewolucjami okołotrawiennymi, z czystego stresu. I mam nadal ochotę uciec od problemu. Wyjechać w Bieszczady. Albo na księżyc.

Skończyłam dziś podcinanie ogrodowych drzewek. Wyłażą pierwsze ranniki. 


W ogóle w podmiejskich ogrodach chyba jest zimniej niż w mieście, bo ledwie wszystko wyłazi.


A w mieście tymczasem pełny rozkwit. I dzwońce opalają dzioby na słoneczku.


161.

5 komentarzy:

  1. Fantastyczne te pawie. A zdjęcie pawia w locie to drwina z prawa ciążenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w ogóle pawi ogon to drwina z prawa ciążenia. i generalnie z utylitaryzmu.

      Usuń
    2. No bo paw to czysta secesja (mam na myśli styl w sztuce i architekturze, oczywiście)

      Usuń
    3. szczególnie w witrażach i bukieciarstwie :).

      Usuń
  2. Woow, biały paw? Istnieje coś takiego - jestem nim zachwycona, bo takiego jeszcze nie widziałam. Chyba jeszcze dużo przede mną, a latka lecą :D

    OdpowiedzUsuń