piątek, 18 lutego 2022

nie nadążam

 w ogóle dawno nie miałam takich zagonionych ferii. Zaczynam podejrzewać, że do szkoły wrócę z ulgą, jak recydywista do paki, bo w końcu można odpocząć :P. 

Pogoda nie rozpieszcza. Dzień był nawet ok, gdybym miała siły i czas to wykorzystać. A teraz znowu wieje i ma lać. Ciśnienie buja się na huśtawce i to tak od dechy do dechy, szybko i bez trzymanki. Poprzednią noc z paru powodów mam do tyłu (ja reaguję jeszcze o kilka(naście) godzin wolniej....). Niepokoi mnie telefon i brak telefonu. Nie wiem, Magda dzwoniła z rekolekcji, ja wariuję czy mój telefon? 

Rano zaczęłam od rozmrażania lodówki, tym razem mojej, i skonstatowania, że panowie od windy rozbierają rurę przy suficie, którą pracowicie przytwierdzili w zeszłym tygodniu. Po rurze został w suficie szereg kołków rozporowych, a cała instalacja została przeniesiona na drugą stronę korytarza. Co dalej?

Byłam na etapie finalizowania  (nie terminacji, nie) lodówki, kiedy przyjechał kolejny pan od remontów. Ten pan, dla odmiany, w ciągu godziny naprawił mi niedziałające gniazdka, psując jedno z tych, co działały dotąd :P - ma mi je poprawić w przyszłym tygodniu.  Zgłupiałam. W poniedziałek muszę zaprosić pana ze spółdzielni, żeby mi oficjalnie sprawdził, czy licznik przypadkiem nie kopie, jak gniazdka chodzą. W każdym razie instalacje z przedłużaczy zwinęłam. A pan od remontu początkowo zadeklarował, że on mi instalację wymieni do końca ferii. :P Zgłupiałam drugi raz, bo już zaczął odmierzać kable... ale doszedł do kuchni i stwierdził że niestety, bez rozwałki się nie obejdzie, i zwolnił trochę. 

Nie lubię takich huśtawek z pomysłami, dziś tak, jutro inaczej. Nie lubię nie wiedzieć, co teraz. No nie lubię i już.

Potem dotarłam jeszcze na mszę w intencji babci w rocznicę śmierci, potem odsiedziałam dyżur w kuchni, raz jeszcze dokonałam wizji lokalnej mieszkania swego w towarzystwie nieco przygaszonego pana od remontu, a potem zwyczajnie padłam, znowu z uczuciem, że łeb mnie boli, chce mi się rzygać i najchętniej by mnie nie było :P. Nie mogę uwierzyć, Panie Jezu, że moje bycie czy niebycie robi Ci jakąś różnicę. Przecież nic Byś nie Stracił. Świat też nie. Więc po co Ci taka ja?

Mógłbyś Się chociaż raz odezwać, naprawdę. :P Ty Ściano betonowa, Ty. 

163.

2 komentarze:

  1. Sprawa z gatunku niewyjaśnionych - telefon był wyłączony przez tydzień, nie wiem, kto dzwonił w moim imieniu :P

    OdpowiedzUsuń