piątek, 25 lutego 2022

czuję się jak krokodyl

 ten od krokodylich łez.

Jak w trzydziestym dziewiątym u nas trwała kampania wrześniowa i oczekiwaliśmy, że ktoś za nami stanie, było tak samo. Krokodyle łzy, szumne deklaracje i żadnej konkretnej pomocy. Spisali nas na straty i czekali, aż nas zniszczą. Bo sami czuli się bezpieczni. Może byliśmy wtedy w ich pojęciu ceną ich bezpieczeństwa. 

Jakoś tak teraz my robimy z Ukrainą. Pieprzymy o sankcjach, które są tak nieistotne, że nikt ich nawet nie zauważy, czy są, czy ich nie ma. Najbardziej rozśmieszyło mnie dziś, że podczas transmisji międzynarodowych zawodów sportowych solidarność z Ukrainą wyrażono pomijając milczeniem i czcząc przerwą w komentarzach występy rosyjskich zawodników. Allle mi kaaara... tyleż obchodząca Rosję, co pomagająca Ukrainie. Łzy przewrotnego polskiego krokodyla-hipokryty.

Tak, dam jakieś pieniądze, jak zaczną je zbierać. Wiem, że spora część tych pieniędzy, komukolwiek je dam, i tak pójdzie na cele statutowe, nie na Ukrainę. A im przydałaby się raczej dobrze uzbrojona armia sojusznicza. Tylko że nikt takiej nie wystawi. Będzie znowu powtórka z sojuszniczymi czołgami, bezczynnie szczerzącymi lufy na linii Wisły przy dogorywającym powstaniu. Nikt nie zaatakuje takiej Rosji w obronie takiej Ukrainy, przecież to oczywiste. Niech se wezmą, niech się nażrą, może nam dadzą spokój. Dadzą. Na jakieś 7 lat... 

Myślę o niesfornych gówniarzach w szkole, którzy próbują, co im wolno, na co jeszcze nauczyciel pozwoli. I próbują coraz szerzej, coraz głębiej, coraz bezczelniej. 

Tyle, panie, w polityce.


A poza tym znowu nalot czyżyków. I kosa.



Byłam w ogrodzie, oplewiłam przebiśniegi, żeby wyjrzały z zimowego chwastu. 


Zaczynam się domyślać, dlaczego jak Bóg wymyślał raj, to wyszedł Mu ogród. Obawiam się, że w tych kategoriach marzę o Niebie: wąwóz :), na końcu wąwozu mały domek z dużym ogrodem. I nie musieć robić nic poza ogarnianiem ogrodu. I karmieniem ptaków. 

170.

5 komentarzy:

  1. Kilkakrotnie czytałam już to porównanie o roku 1939 i doprawdy zachodzę w głowę ... czy ja pamiętam z historii jakąś pomoc "sojuszniczą", gdy to armia weszła by pomóc i nie była jednocześnie najazdem? ... Tłumaczenie się Polaków w 1939 (a potem w 1944, w Warszawie), że myśleli jakoby pomoże im jakiś inny kraj (w sensie, że wejdzie, pomoże, po czym jego armia wyparuje w Kosmos), było oparte na ciężkim urojeniu nie mającym poparcia w żadnej logice. Ale mitologia trwa, tę smutną historię pragnienia najazdu pisze się w podręcznikach. Część Ukrainy należała przed WWII do Polski ... Ukraińcy, którzy to pamiętają, byliby w prawdziwej konfuzji, tak sądzę. Ale już nie politykuję, współczuję Ukraińcom, Polakom mieszkającym na granicy i Rosjanom, zwykłym obywatelom, którzy znowu są wystawiani do ostrzału przez jakiegoś gnoja. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. obecnie w Polsce przebywa cala armia Amerykanów, Brytyjczyków i what not, i nikt tego nie nazywa najazdem. Wyjdą czy nie wyjdą, pewnie wyjdą bez problemu, jak Ruscy będą chcieli wejść. Za parę? paręnaście? lat.

      Jak w czterdziestym czwartym prowadzono desanty obcych wojsk do obcych krajów, to nikt się nie zastanawiał, czy wyjdą, czy nie wyjdą, tylko próbowali tych Niemców wygonić. Wychodzili potem albo nie, różnie bywało. Nie pamiętam też, żeby ktoś się zastanawiał, czy wchodzić do któregokolwiek kraju z szybami naftowymi, była wojna, to wchodzili jak do swojego i nie przejmowali się żadnym wychodzeniem :P.

      Ty masz spokój, bo Ruscy do Irlandii nie polezą, bo i po co? A my za parę? paręnaście? lat będziemy mieć powtórkę z rozrywki na naszej ziemi i też nikt nam nie pomoże, tylko właśnie wtedy wszyscy będą się wycofywać. I machać białoczerwonymi chorągiewkami, i tia, głęboko współczuć.

      Myślę, że uczciwiej byłoby powiedzieć, że guzik mnie obchodzi, co się tam na wschodzie dzieje, niech se sami swoje sprawy załatwiają, angażować się nie zamierzam, a Rosji nie podpadnę. Przynajmniej szczerze.

      Usuń
    2. Zaczynając od końca, myślę, że uczciwie jest robić nie coś pod publiczkę, ale coś skutecznego, także jako proces długofalowy. I na bogów, nie informowaćo tym najpierw programów telewizyjnych.

      Wiem, że w Polsce przebywa cała masa wojsk amerykańskich. Nie przebywałaby, gdybyśmy się liczyli na scenie międzynarodowej. Ale się nie liczymy, jedyne co jest w nas interesujące to fakt bycia granicą Unii z Ukrainą. To są dwa główne powody dla których te wojska są obecne: bo jesteśmy biedakami i przez nas Europa graniczy z Ukrainą. To polityka, nie ma to nic wspólnego z przyjaźnią, etyką, moralnością.

      Interwencje zbrojne krajów odległych od frontu w czasie WWII były zawsze najazdem i dbaniem o własnie interesy. Dochodziło do nich zawsze, gdy dany obszar już nie był ogarniany przez mieszkańców, był podbity i faktycznie nie trzeba było nikogo prosić o zgodę. Wchodzenie do krajów w których była ropa naftowa zawsze było podyktowany własnym interesem państwa wchodzącego. De facto, ponownie, był to najazd w obronie własnych interesów, nie interesów państwa na terenie którego była ropa (USA).

      Nie uważam, żebym miała spokój, Irlandia należy do UE, nie jest niezależna energetycznie i handlowo. Ale wpadanie w nastroje mitologiczno-bohaterskie nie pomoże (tym bardziej z pozycii biedaka, który nie mordował na wielką skalę, bo go nie było nigdy stać - Polska do dzisiaj wypomina Francji i Anglii jak to jej nie pomogli, ale ma amnezję związaną z wkroczeniem do Zaolzia, gdy Hitler napadł na Czechosłowację ... dzisiaj można by to nazwać manewrem putinowskim). Bohaterowie zawsze leżą na cmentarzach. Wojnę wygrywa się pieniędzmi, sprytem, morderstwem, dezinformacją. Nie wiem jak będzie. Dobrze nie jest. Plus jest taki, że ustały pyskówki polskiego nie-rządu w kierunku UE, ale na jak długo?

      Usuń
    3. Ależ oczywiście, że życie ma niewiele wspólnego z etyką ani moralnością, im wyżej się ma tyłek, tym mniej. I nawet te sześć stóp ziemi na cmentarzu nie zapewnia ci bycia bohaterem, bo w zależności od tego, kto i kiedy mówi, raz będziesz bohaterem, raz zdrajcą. Marzeniem ściętej głowy jest, żeby raz ktoś to oficjalnie przyznał, a nie rozczulał się nad losem narodu, który w sposób oczywisty ma w.

      Jedyną zasadą, jakiej można być względnie pewnym, jest polskie "złapał Kozak Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzyma" czy bardziej hm niemiecka zasada aurynu: są dwa węże, jeden drugiego trzyma łbem za ogon, gdyby którykolwiek puścił, to ginie świat. Wiadomo, że nikt się nie liczy z nikim, kto akurat nie jest jednym z węży. Problem polega na tym, żeby jeden wąż drugiego nie puścił. A zachodni wąż akurat puścił tego wschodniego. I źle się dzieje.

      Swoją drogą, jak mam wybierać, to zdecydowanie wolę okupację zachodnią niż ruską.

      Usuń
    4. Ja mam podobnie (w temacie ostatniego zdania).

      Przepraszam, że dopiero teraz wracam do Twojego komentarza, ale na blogspocie nigdy nie wiem, kto gdzie odpowiada i co się dzieje ;)

      Usuń