Bogatka, samczyk.
Poza tym byłam na ogrodzie, oplewiłam pierwszą grządkę, tą z krokusami i przebiśniegami. Tej z rannikami jeszcze nie.
Poza tym szykuję się powoli do szkoły i martwię sytuacją na świecie i zdrowiem, a właściwie chorobami, paru osób. Nie no, pandemii przecież wcale, ale to wcale już nie ma, prawda?
Z dupereli: zaglądam ostatnio do pewnej skrzynki typu booksharing czy bookcrossing, takiej do zostawiania książek, które każdy może wziąć. Namiętnie wyciągam książki, które kojarzę z dzieciństwa, zachwycam się ostatnio komunistycznymi do mdłości "Dziećmi z Leszczynowej Górki" - i nie mogę się oprzeć uczuciu, że mimo wszystko lepiej się odnajduję w tamtych czasach niż w teraźniejszości. Mój świat to szmaciane lalki i zabawki robione ze starych pudełek, zdecydowanie bardziej niż telefony i plastiki. Z ciekawością czytam "Kuchnię oszczędnej gospodyni" z przepisami z zupę z wody po gotowaniu klusek :P i inną zupę, owocową, z budyniowego proszku... Za długo żyję... no, może kowid albo Putin to niebawem zmieni :P. Tak czy siak, dziś, obok "Uczniów Spartakusa" przyniosłam "Na srebrnym globie". Książkę, z którą mam wyłącznie złe skojarzenia - do tego stopnia, że pamiętałam tylko, że akcja dzieje się na księżycu. A czytałam ją, czytałam, wraz z jakimś Lemem i paroma innymi... i nawet dostałam pierwsze miejsce w jakimś konkursie za płomienne wypracowanie na temat tej literatury... W każdym razie wrażenia miałam wyłącznie negatywne i takież mam i dziś, czytając. Książka nie może nawet pretendować do kategorii science fiction, najwyżej social fiction (z długimi dłużyznami). A księżyc jest tu, oczywiście, jedynie pretekstem.
Swoją drogą, czy którykolwiek z pisarzy jakiejkolwiek odmiany fiction wymyśliłby to, co dzieje się teraz i tutaj, na naszych oczach? A gdyby, czy ktokolwiek przyjąłby, że to scenariusz prawdopodobny?
Pamiętam swoje wypracowania o świecie wieku XXI, pisane w trzech językach: po polsku, rosyjsku i angielsku, w treści wysoce tożsame. Gdybym opisała choć trochę realistycznie dzisiejszy świat, oblałabym każdy z tych przedmiotów. Bo co to niby za wizja. W latach 80-tych XXI wiek miał być epoką technologii, owszem - ale technologii oswojonej, ugłaskanej i niewspółmiernie niskiej pod względem zaawansowania w stosunku do tego, co mamy. Praca polegająca na wciskaniu guzików. Poduszkowce (hm, do dziś nie wiem, czemu poduszkowce?) jako uniwersalny środek transportu. Lekarstwa na wszystkie choroby. Pokój i dobrobyt (podszyty wszechsocjalizmem) na całym świecie. Podbój kosmosu. I takie tam.
Rozmarzyłam się.
171.
Na Srebrnym Globie - parodia chrześcijaństwa. Tak ją kiedyś odebrałam i raczej nie miałabym ochoty czytać po raz drugi.
OdpowiedzUsuńe, jest wiele dużo lepszych "parodii chrześcijaństwa" niż ta. Motyw Mesjasza w nieistniejących światach to częsty motyw literacki. I w wielu światach potraktowany dużo umiejętniej niż w tym księżycowym.
UsuńDla mnie "Srebrny glob" to pokazanie, jak zły jest człowiek. Przeniesiony do świata, gdzie mógłby zacząć od nowa, zaczyna od zła i brnie w zło. Może to i prawdziwe, ale czy warto o tym pisać (i czytać)?
O tyle nie jest to parodia chrześcijaństwa, że na księżycu nie ma ani odkupienia, ani zmartwychwstania.
A książka jest zwyczajnie wściekle nudna. Jak ją czytałam pod koniec podstawówki (wtedy wygrałam tamten konkurs, w nagrodę dostałam słownik ortograficzny, hehe) też mnie wściekle znudziła. Jak zresztą niemal wszystkie pozycje literatury przedmiotu :P. Pamiętam, że pisząc ten pamiętny esej myślałam: co szanowna komisja chciałaby przeczytać. I napisałam to.
Bingo.