wczoraj przyszła paczuszka. :)))
Zakładka starczy za podpis, Agajo :))), dziękuję. Nici są piękne, niektóre jak metaliki, ale miękkie, bez druta :P. Etykietki polskie, niemieckie, hamerykauskie nawet :P.
A poza tym jest tak gorąco, że chwilami mi niedobrze. Fakt, dogrzałam się dodatkowo, bo dziś u mamy dzień na przetwory - pasteryzacja, gotowanie zalewy, duszenie lecza do zamrożenia, takie tam. Trzeba było zrobić ciasto, bo zabrakło słoików na ogórki (można wziąć słoik po jabłkach :). Przy okazji znalazłam w piwnicy słoik nadgryziony przez szczura - znaczy przegryzł plastikową przykrywkę, pecha miał, bo w środku była solona mieszanka warzywna :P, a ja miałam szczęście, że zniechęcił się i nie próbował już, czy w pozostałych słoikach jest to samo... Myślę, że nieźle mu się potem chciało pić :P. I mam nadzieję, że prędko nie wróci.
No i muszę o wirusie. Od kilku dni znowu szaleje, dziś ponad 800 zakażeń, 15 zgonów. Ludzie nie przestrzegają już żadnych zasad, jak weszłam onegdaj do kościoła, byłam jedyna w maseczce... reszta to wierzący :P. Zrobię sobie maseczkę z napisem: jestem pro-life, noszę maseczkę. I będę w niej złośliwie do kościoła zachodzić. A co. Rząd z jednej strony wraca w niektórych powiatach do ograniczeń, z drugiej zapowiada, że od 1 września wracamy do szkół bez maseczek, a głównym środkiem zapobiegającym infekcjom ma być mycie rąk :P. Może to i chlubne zajęcie, ale. :P U nas w szkole w czasie wakacji wszystkie parkiety zalepili wykładziną - łatwiejsza do dezynfekcji. I liczę się poważnie z powrotem do nauczania zdalnego, być może w wersji: w klasie połowa składu, laptop na biurku, druga połowa składu w domach, żeby co drugie krzesło było wolne. Więc muszę kupić laptopa... na starość. Tyle rewolucji w jedne wakacje. Nie wyobrażam sobie tej pracy, w tej chwili ściska mi wszystkie rury oddechowe...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz