sobota, 11 lipca 2020

znowu wstaję

na siódmową mszę w sieci...
Dziś zakupy - to właśnie _ten_ dzień raz na tydzień. :P Zdążyć przed deszczem - podobno ma padać i dobrze, ogród już znowu suchy. Poza tym mama, maseczki, różaniec.
Zastanawiam się, czy kiedy "radowali się ciszą, która nastała", to nie chodziło czasem o ciszę wyborczą :P.

no i tia, wyborczą ciszą mogę się radować do woli, ale żadną inną. Dziś zaczął remont sąsiad nad sufitem :P.

a caso :P na początku historii Judyty. Każą jej się modlić (jesteś nabożna baba, to co więcej możesz, siedź na nabożnej d* i módl się, wara ci od reszty, przecież są mężczyźni). A ona decyduje się na wejście w rolę k*.
 Nie wiem, może tylko takie role ma baba do wyboru :P.

po południu
lol. zadzwoniła jedna z moich ciotek proponując, że kupi mi loda :P, jakiego chcę, bylebym tylko poszła na wybory i zagłosowała na jej kandydata...  Obawiam się, że straciłam jedyną w życiu szansę zjedzenia loda zafundowanego przez tę ciotkę, która nie należy do osób fundujących komukolwiek cokolwiek dobrowolnie. Widać, w jak wielkiej jest rozterce, tia.
Tak czy siak, cisza wyborcza jest mityczna na równi z ciszą akustyczną na blokowisku. A mi się przypomina inny telefon, paręnaście lat temu, ze Stanów. Kolejna ciotka. Bo ty nie masz mieszkania. Ciociu, mam (mieszkałam już sama na moich 48 metrach). Ale nie masz pracy. Mam (pracowałam wtedy na dwa etaty w dwu szkołach). Acha.... (tu takie zawieszenie głosu).... bo przyjechałabyś do mnie, tu taki porządny facet dach nam pokrywa, ułożyłabyś sobie życie jakoś... :)))
Tak mi się skojarzyło a propos szacowanej przez ciotki wartości mojego życia i mojego głosu wyborczego, który dziś został wyceniony na jakieś 6 złotych polskich. W naturze, czyli w lodach.

wieczorem
Wiesz, śmieszne. Grzebiąc w płótnie na maseczki znalazłam jakąś chyba ciągle nie skończoną bieliznę kielichową :P zaczętą wieki temu. Pewnie nikt jej nie chce i nie zechce, no ale.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz