"Kiedy ktoś przechodzi porządny kryzys, który na przykład zaczyna
się od tego, że z jakiegoś powodu cierpi w Kościele, często spotyka się
ze strony księży bądź pobożnych przyjaciół ze słowami otuchy: „Weź się w
garść, przecież nie jest tak źle! Pan Jezus też cierpiał, musisz to
ofiarować w jakiejś intencji, nieść swój krzyż! Czyżbyś nie miał
wiary?”... Gdy zapytacie takich ludzi, co wyobrażają sobie pod tym, żeby nieść
krzyż i uczestniczyć w cierpieniu Chrystusa, wprawicie ich nierzadko w
zakłopotanie, ponieważ nie mają przy tym nic na myśli, wypuszczają tylko
z ust bańkę pobożnego frazesu albo proponują wam pelagiański heretycki
ideał moralnego atlety. ...Na owo okrutne pytanie: „Czyżbyś nie miał wiary?” proponuję
odpowiedzieć: „Tak, czasem wydaje mi się, że nie mam”. Oddalą się wtedy
od was jak od trędowatych, mamrocząc, że będą się za was modlić."
Tia, samo życie. :P
Wyprasować maseczki, wysłać, przy okazji porobić opłaty i zakupy. Rzygać mi się chce na myśl, że muszę coś zrobić, żeby zacząć się posługiwać wirtualnymi formami płatności. Nie chcę, nie umiem, nie dam rady, dajcie mi spokój, wyyyy**** z tymi kartami i kontami elektronicznymi.
A po obserwacji dziś harcerzy (bez maseczek, za to w ślicznych mundurach) na pewnej onlajnowej mszy: tia, chyba specjalny strój inny niż wszystkich przeciętnych może wprawić w złudzenie, że jesteś lepszy/lepsza i przepisy cię nie obowiązują. Noszenie zwykłego ubranka średniej krajowej chroni przed podobnymi pokusami. Nikt cię nie traktuje specjalnie, więc i ty nie nabierasz mniemania o swojej wyjątkowości.
Ktoś mi powiedział parę dni temu: wolę dziewice konsekrowane od sióstr zakonnych, bo te pierwsze mają lepszy kontakt z realem :P, a mniejszy z ekstazą. Nawet jeśli przez ekstazę rozumiano nabożność i świątobliwość - tia, myślę, że tak.
Wio.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz