piątek, 31 lipca 2020

jaki lewy dzień...

ostatnio śpię po 4 godziny na dobę :P i pewnie to też wyłazi. Wstaję na 7.00 na mszę w sieci. Ogarnęłam śniadanie na szybko (może dlatego boli mnie brzuch), komputer dziś zastrajkował i współpracował z widocznym bólem (może też zjadł coś na chybcika?), w towarzystwie mamy i ciotki udałam się na zakupy - miałyśmy zamówione ogórki, ale facet je ewidentnie sprzedał komuś innemu, zanim przyszłyśmy... muszę zmodernizować plan dnia (po raz kolejny, pierwsza wersja to miał być wyjazd z ov do Dysa i Kozłówki, druga to praca z ogórkami, teraz sama nie wiem... nie lubię zmian planu, najmniej tylokrotnych... już się fffkurzam, już mnie nosi).

Dobra, to może tak: wyłącz komputer, odmów jutrznię, idź do mamy (na pewno ci coś wymyśli, z pewniaków mam pasteryzowanie ogórków zakwaszonych kilka dni temu, robienie sałatki i przygotowanie ciasta na zimno), po godzinach zajmij się sprzątnięciem łazienki, bo można się przykleić, i podgoń kolejną maseczkę z haftem ludowym. Wieczorem zostanie ci trochę czasu na oficjum i pompejankę, może zdążysz do 2.00. Prześpisz 4 godziny, wstaniesz na mszę na 7.00.... :P

Wio.

wieczorem
teraz dla odmiany boli mnie łeb...
no w zasadzie chyba wybrałam se ten telefon :P  i chyba jutro udam się na rundkę posklepową (znaczy aż do dwóch sklepów na tej samej ulicy :P ) i zobaczę go w naturze, a może nawet kupię. Potem będę się musiała nauczyć go używać, więc z góry przepraszam, jeśli w sierpniu się do mnie nie będziecie dodzwaniać :P albo ja będę dzwonić do kogoś przez pomyłkę, bo chciałam  zobaczyć, która godzina, na przykład :P. Obiecuję nie sprawdzać godziny po 20.00 :P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz