niedziela, 19 lipca 2020

Wiesz

zawsze słuchając przypowieści o chwaście myślałam, że jeśli nie Będziesz chwastów wyrywać, to zagłuszą i zniszczą Ci całe zboże. Popatrz choćby na mój ogród. Chwast rośnie bujniej, jest silniejszy, wyższy, zabiera słońce, wodę, sole mineralne. Życie zabiera. Tej wiosny z powodu braku opieki nad ogrodem i niewyrywania chwastów straciłam kilka ładnych, dobrych roślinek. Chwast wyrwałam potem i został mi śliczny ugorek. :P

Tłumaczą mi dziś, że Kościół nie może być czysty i że moje spodziewanie się dobra w Kościele jest (było :P) wysoce niewłaściwe, bo tamten tam nasiał chwastu właśnie na Twoje pole. OK, jakiś tam najsilniejszy i najlepiej przystosowany Kościół pewnie Ci przeżyje, ale ile Kościoła Stracisz pod tym chwastem, zanim go Pozbierasz i Spalisz? Tia wiem. Ciągle nie chcę wcale soli ziemi, tylko zupy. Nie zaczynu, tylko chleba. Nie ziarenka, tylko drzew i piskląt w gniazdkach. :P

Masz logikę maleńkiego Kościoła, resztek zboża ledwie przeżywających pod chwastem, soli niewidocznej w rosołku, nasionka, które dawno zgniło w ziemi, tak? Ale jeśli tak, to czym jest to wszystko, co teraz tak bujnie rozwija się na polu? Jeśli Twój Kościół jest naprawdę ukryty, ubogi, ginący, zabijany, to czym jest to-co-widzimy-jak-sobie-w-najlepsze-kwitnie? :P

Widzę w ostatnich dniach, jak straszliwie rozprzestrzenia się zło. Jak ten kąkol się rozsiewa, jak zaraża, jak się przenosi. Właśnie dlatego, że na początku, po wzejściu, był taki podobny do pszenicy. Widzę, jak to, co mogło być pszenicą (może: co miałam nadzieję, że okaże się pszenicą), zakwitło kąkolem. Bo obok rósł kąkol, który też ślicznie wyglądał jak pszenica, a potem był ostentacyjnie  dumny, że kwitnie na różowo. :P Więc jak on - taka wyborna pszenica - może, jeśli on mówi, że to dobre... ilu poszło za nim, ilu pociągnął? Ile pszenicy skąkolił, odpszenicznił?
Ile pszenicy Ci przy okazji stłamsił i zabił, na zmarnowanie, już nawet nie na kąkol?
Tak, ja się czuję zabita. Pszenicy już ze mnie nie będzie... ale wolę się spisać na straty niż iść na kąkol, Wiesz? :P


Zachodzę do mamy, a ona na pełnych obrotach i chce na spacer.  Jak z nią nie pójdę, to idzie sama. Prrr, mówię, idę z tobą. Po schodach zbiegała jak sarenka, za drzwiami zwolniła i że jej słabo. Przepełzłyśmy ze dwieście metrów w 20 minut, wróciły. Odpocznij.

Włączyłam mszę z Kalwarii Zet, przed rozdawaniem komunii wszyscy przy ludziach odkażają ręce. Można? :P Przy ołtarzu podobno tylko komunia na rękę, ale tylko na początku, potem jak kto podejdzie, warto by umieć bić rekordy na setkę i posiadać umiejętność przepychania się łokciami do przodu, jeśli ktoś chce bezpiecznie przyjmować te sakramenty... jednak :(. Ja nigdy nie poruszałam się szybko ani sprawnie, i nie umiałam się przepychać :P.

Znowu do mamy, chyba jest ok. To ja może pójdę podlać ogród. Od tygodnia na wszystkich mapach meteorologicznych u nas leje, a w realu ani kropli, ziemia się przesypuje jak piach.


po południu:
takie studium owada :)
Kolejno: bielinek, przestrojnik, szczerklina.

Dalej nie pada. Łeb mi pęka i znowu bolą wszystkie rury oddechowe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz