wtorek, 2 czerwca 2020

przed mszą z Jasnej Góry

wyszedł jakiś zakonnik i poprosił o zasłonięcie nosa i ust i utrzymywanie odległości. I omaseczkowaly się nawet siostry zakonne, które (jak zaobserwowałam na mszach z Jasnej Góry) obowiązek omaseczkowania traktowały dotąd niezwykle luźno. A z nich brali przykład świeccy i tak to około połowy kongregacji miało maseczki w *, a nie na twarzy.
Tymczasem zakonnik poprosił, nawet nie upomniał, i okazało się, że można. Tylko trzeba chcieć. A żeby chcieć, trzeba uważać to za ważne. Z różnych powodów. Jeśli ktoś wierzy w Boga a nie wirusa (ostatnio można usłyszeć takie alternatywy :P), powodem mogłoby być posłuszeństwo władzom, świeckim bądź hierarchicznym, gdyby te ostatnie zechciały jakieś polecenie wydać. Ewentualnie powodem mógłby być strach przed mandatem, gdyby władze świeckie wyraziły bardziej zdecydowaną chęć do kontroli i penalizacji nieprawidłowości w środowiskach kościelnych...
Tia.

Czytam, co papież napisał do dziewic konsekrowanych :klik:
Konsekracja przeznacza was dla Boga, nie odsuwając was jednak od środowiska, w którym żyjecie i w którym jesteście wezwane, aby dawać świadectwo w stylu ewangelicznej bliskości. Poprzez tę specyficzną bliskość wobec współczesnych mężczyzn i kobiet, niech wasza dziewicza konsekracja dopomoże Kościołowi kochać biednych, rozpoznawać formy ubóstwa materialnego i duchowego, pomagać szczególnie tym, którzy są słabi i bezbronni, tym, którzy cierpią z powodu chorób fizycznych i psychicznych, młodym i starszym, tym, którzy są wystawieni na ryzyko odrzucenia.

 Tia, teraz to widzę, zawsze to właśnie wrzeszczałam: ja nie jestem ani inna, ani lepsza niż przeciętny świecki, nie chcę mieć prywatnego spowiednika, nie lubię kręcić się po plebaniach (co mi kilka razy w życiu bardzo tyłek uratowało zresztą), jak ludzie nie mają Eucharystii to ja też nie, jak ludzie boją się spowiadać i brzydzą się nieodkażanego konfesjonału, to ja się tak samo brzydzę. Jeśli Kowalski w tej sytuacji pójdzie na następną mszę za pół roku, a do spowiedzi za rok, to czemu ja miałabym inaczej?

Razem z Duchem Świętem, z całym Kościołem i każdym słuchającym Słowa jesteście zaproszone, aby powierzyć się Chrystusowi i powiedzieć Mu: «Przyjdź!». To przyjście Oblubieńca jest horyzontem waszej drogi w Kościele, waszym celem, obietnicą do przyjmowania każdego dnia.
Wasze życie będzie ujawniać eschatologiczne napięcie

Tia. To tylko mi w tym życiu zostało, nic więcej.

Bądźcie kobietami miłosierdzia, ekspertkami człowieczeństwa. Kobietami, które wierzą «w rewolucyjną moc delikatności i czułości».  To, co dzieje się w świecie niech was porusza: nie zamykajcie oczu i nie uciekajcie; z czułością przemierzajcie obszary bólu i cierpienia; trwajcie w głoszeniu wszystkim Ewangelii pełni życia.
Modlitwa konsekracyjna, przyzywająca dla was wielorakie dary Ducha Świętego, wyprasza, abyście żyły w casta libertas. Niech to będzie styl waszych relacji, aby był on znakiem oblubieńczej miłości, która jednoczy Chrystusa z Kościołem, dziewicą matką, siostrą i przyjacielem ludzkości. Poprzez waszą wyrozumiałą łagodność (por. Flp 4, 5) zawiązujcie autentyczne relacje z innymi, które pozwolą mieszkańcom dzielnic naszych miast uwalniać się z samotności i anonimowości. Bądźcie zdolne do parezji, ale unikajcie pokusy plotkarstwa i obmowy. Niech kieruje wami mądrość, kreatywność i autentyczność miłości, aby przeciwstawiać się arogancji i zapobiegać nadużyciom władzy.

O nie nie, dziękuję.  To z kobiecością, czułością i relacyjnością w naszym Kościele lokalnym w żaden sposób nie przejdzie i nikt mi nie udowodni, że jest inaczej. O przeciwstawianiu się nadużyciom to już w ogóle. Tak u nas, Franciszku.



Z innych. Komputer mi zipi coraz bardziej, może zdycha na koronawirusa i dusi się własnym wentylatorem. Przeraża mnie konieczność kupowania, instalacji, przegrywania danych, konfigurowania. Że muszę to zrobić zupełnie sama, nie pomoże mi nikt. Nie mam nikogo.
I wszystko będzie inne, zupełnie inne. Brrrr.

Mama nie wytrzymała jak myślałam, następnego dnia po wizycie brata poleciała do spowiedzi, jak całe stado, bez żadnego odkażania. Następnego dnia po wizycie brata, żeby mu wczoraj z czystym sumieniem powiedzieć, że do kościoła nie chodzi. :P Boję się, że coś tego kościoła przywlecze. Już oczekuję, że lada dzień zacznie biegać na msze.

Cały dzień pracuję jak porąbana idiotka, od rana do wieczora. Lekcje zdalne, sprawdzanie prac, przygotowywanie konsultacji. Modlitwa sprowadziła się do aktów strzelistych "Jezu ja już nie mogę". I jeszcze jutro tak będzie. W czwartek publikuję ostatnie zdalne zajęcia, potem już tylko konsultacje i sprawdzanie.
Ile bym dała, Żebyś mi Pozwolił przeczytać brewiarz w łóżku... nie mam złudzeń, ani brewiarz, ani różaniec w moim wykonaniu nie są modlitwą żadnej relacji. Bardziej trudem, jak wyładowanie przyczepy węgla. Trza się wziąć, zrobić, poświęcić czas, zmęczyć się i będzie zrobione. Na dziś.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz