niedziela, 28 czerwca 2020

różnorodność biologiczna

ta, która dała się złapać, proszę bardzo:

Na górze: kwietnik (żółty, bo siedział na onętku, one się przebarwiają w zależności od otoczenia) złapał pszczołę. Cały manewr trwał może dwie minuty. Pszczoła próbowała się bronić, nie dała rady. Ależ toto musi mieć jad...


ot, taka bioróżnorodność.
A ja mam dziś dzień z serii padnij-na-nos-i-poleż-sobie :P, obudziłam się nieprzytomna, a potem było tylko gorzej. Po dwóch kawach dotarło do mnie, że dziś niedziela. Nie wiem, ciśnienie czy znowu te głupie, babskie hormony (i kiedy to się skończy....)

6 komentarzy:

  1. https://www.youtube.com/watch?v=_ciglfNQ9ps Rekolekcje Honorackie - pn Reanimacja, polecam, dawno nie komentowałam niczego (na pewno od czasów przenosin pod nowy adres), ale jako że dzisiejsze kazanie mną potrząsnęło / otworzyło oczy, pomyslałam, że się podzielę z Tobą linkiem. Wczoraj obejrzałam też dwa filmiki z rekolekcji d.k. (dzięki za info! odsubskrybowałam jakiś czas temu kanał MwD i bym przegapiła : D) Wykład p. Wioletty ciekawy, ale doświadczenia, do których ja się osobiście nie jestem w stanie odnieść/utożsamić... Doceniam jednak próbę podzielenia się "walką duchową", czyli "odlukrowania" powołania. "Goła", brutalna prawda o życiu konsekrowanym z naciskiem na KRZYŻ u kapucynów jakoś bardziej do mnie dziś przemawia..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a możesz mi napisać, co cię tak zatrzęsło w tym kazaniu? Wysłucham całego kazania i takie dość oczywiste to wszystko...

      Usuń
    2. Drastyczno-dosłowny przykład z zabijaniem kota, ale bardziej idea zamierania w każdym aspekcie - w moim przypadku wiecznej analizy co by było gdyby, rozpamiętywania przeszłości i zastanawiania się, czy droga którą idę to ta mnie pisana... W Kościele dla zwykłego Kowalskiego, nawet ton głosu kapłana głoszącego homilię jest zwykle - dla mnie - bardziej uspokajający. Czy słyszałaś, żeby kapłan mówił do zakonnic, że w ławkach siedzą trupy? :)

      Usuń
    3. nie wiem, co mówią kapłani do zakonnic :P, bo nigdy nie zdarzyło mi się podsłuchiwać :P. Jestem wychowana w klimatach neońskich i wydaje mi się, że ten ojciec sporo wspólnego z tymi klimatami ma, bo powtarza niemal słowo w słowo to, co zwykłam słyszeć w kościele jako dwunastolatka. BTW jako dwunastolatka uczestniczyłam w świniobiciach, biciu drobiu na obiad i tym podobnych imprezach, i nikogo to w tamtych czasach nie dziwiło. Jedzenie trzeba było upolować :P. Kotów nie topiłam, albo coś je zżerało, albo zdychały same. :P

      Kultura głaskania w Kościele jest trochę młodsza niż ja i chwała Bogu.

      Usuń
    4. Masz rację (w ogóle to z neonistami, muszę przyznać, mało miałam w zyciu do czynienia - może stąd to zdziwienie). Druga rzecz (nie z kazania), ktora dziś mną lekko potrząsnęła to filmik pewnej youtuberki zatytułowany "dlaczego odszedł?" - w którym dorosła kobieta (chyba w moim wieku, więc koło 30-tki) opowiada jak straciła nagle ojca, który zmarł na udar. Ocena, że jest to niesprawiedliwe, bo nic nikomu złego nie zrobił, był wspaniałym ojcem, i że ma nadzieję, że spotka się z nim "po drugiej stronie tęczy" (cytat dosłowny), bo w Niebo nie wierzy. Wiesz, to dla mnie też jest dowód na to, że za mało jest potrząsania w Kościele, wśród katolików prawdą, zamiast tego jest rzeczywistość instagrama, bez chorób, bez śmierci i obraz Boga-ojca, który niesprawiedliwie każe śmiercią dobrych ludzi...

      Usuń
    5. nie wiem, jak wygląda rzeczywistość instagrama, ledwie pełzam po fejsbuku, zwykle wtedy, kiedy muszę wejść na czyjąś stronę fb, bo inaczej nie mogę załatwić jakiejś sprawy :P

      nie ma sensu promować bajek o królewnach i królewiczach, bo każdy głupi widzi, jak to wygląda naprawdę, a odwrócić się od Kościoła, który nie mówi prawdy, jest bardzo łatwo... kiedyś może to zobaczą.

      Może to sprawiedliwe, że zmarł na udar, nie na koronawirusa w samotności, bo każdy się bał do niego wejść (a potem nikt go nie chciał pochować), nie na raka, rzygając aż do uduszenia się, nie na stwardnienie zanikowe boczne albo parę innych chorób, albo że nie popełnił samobójstwa czy nie umarł w jakikolwiek inny sposób, który (łącznie z patrzeniem na umieranie) byłby dużo trudniejszy dla rodziny. Nie wiem. Wychowywanie się powiązane z patrzeniem, jak wylęgają się kurczaki, jak rodzi się cielak, jak zdychają koty, jak zabija się świnie może oswaja z realnością życia i śmierci. To coś, czego teraz nie macie. Życie jest szokiem, śmierci nie przyjmuje się do wiadomości, i tak wychodzi. Ja się śmieję ile razy słyszę, że musimy żyć z koronawirusem. Cała zabawa polega na tym, że my wcale nie musimy żyć...

      Usuń