sobota, 13 czerwca 2020

domiędlam trzecią

pompejankę... z takim wysiłkiem, jakbym rozładowywała wagony węgla (i nosiła je wiadrami do piwnicy w karmelu - opowiadała mi o tym rozładowywaniu i noszeniu siostra Anna, dawno, dawno temu, w innym świecie...) Początkowo pompejanki miały się zamknąć w dziewięciu :P, teraz ledwie zamykają się w osiemnastu... Może nie zdążę ich w życiu odmówić, nie wiem. Każdy z nich dostanie jedną. Prawdopodobnie nic dobrego żadnemu z nich nie wymodlę. Ale to już nie moja broszka.
Ja rozładowuję i noszę węgiel do piwnicy. Wiadrami. Miarą dobrą, utrzęsioną.
Wydaje mi się, że w sumie to już siebie spisałam na straty w tym wszystkim. Byleby oni.

Jak łatwo jest wmówić człowiekowi wszystko. Cokolwiek, byle złego i nieprawdę. Że jest taki, owaki. I człowiek potem w to wierzy. Całkowicie, bezkrytycznie, bezgranicznie.
Otoczenie też wierzy. W dobre by nie uwierzyło tak łatwo, prawda? 

Ciężki dzień, niby zbiera się na burzę, burzy nie ma. Boli mnie łeb, jest gorąco, nie mam ani siły, ani chęci, ani motywacji. Przyszłam z ogrodu zgrzana, wymęczona, spracowana. Złapałam nożyczki, znowu obcięłam sobie włosy. Myślę, że gdzie nie muszę, po prostu nie będę chodzić. Żeby nie zawlec czego złego choćby biednemu fryzjerowi. Przecież ja z natury swojej ciężka zaraza jestem, jak mogłabym spotkać i nie zarazić? OK, dosiedzę do końca życia na d* w domu, unikając ludzi ile się da, jeśli tak ma być. I tyle.

Kompletnie nie rozumiem tej historii. Wszystko mi Posypałeś, totalnie. Nic Ci się nie spodobało, tak? Wiesz, śmieszy mnie, że tyle rzeczy, które ja tak sobie bez rozgłosu i dla Ciebie robiłam, jest wysławianych pod niebiosy, jeśli przypadkiem zrobi je ktoś inny. A ja nie mam prawa i mi nie wolno, ok.
Nie Chciałeś.
Naprawdę, nie rozumiem nic z tej historii.

Spotkałam dziś B., dziewczynę trochę ode mnie młodszą. B. ma raka na układzie pokarmowym, prawie wszystko już jej wycięli. Patrzę na nią i myślę - może ostatni raz dziś ze mną rozmawiała. Lekarze powiedzieli, że koronaczasy nie są odpowiednie, żeby położyć ją w szpitalu, bo to dla niej wyrok. Więc łazi. Łazi i krwawi, szpikuje się morfiną, żyje na kroplówkach. Mądra, dobra, utalentowana dziewczyna.
Jeśli życie tutaj rzeczywiście nie ma sensu, a liczy się tylko Tam, to po co tu żyjemy? A jeśli liczy się tutaj, jeśli Chcesz nas tutaj, czemu jest jak jest?
Jeśli sensem jest zmieścić w życiu jak najwięcej dobra? Konkretnego, tego od "byłem głodny, a daliście..."?

Patrzę w telewizji na wrzaskliwie marszujących i paradujących, zastanawiam się, czy K. dalej się pod nimi podpisuje, jak na to patrzy.  Tia, to ta osiemnasta pompejanka.

Tak, są projekty maseczek.
Pierwszy:

i drugi

Trochę mi się kojarzą z witrażami Wyspiańskiego, trochę z secesją. Tak, w tym pierwszym mogę trochę zagęścić wzór małymi listkami, bo trochę przyłysy, chyba za dużo wycięłam. Ale wstępnie jest właśnie tak.
Nie wiem, Lómendilu, Agajo, chcecie? Jeśli, to który?

7 komentarzy:

  1. Śliczne.
    Mnie się chyba ta górna bardziej podoba. Secesja... tak... może byś filet zamiast czerwieni...:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Może być. Chyba że jakaś bardzo jaskrawa czerwień, to wtedy coś bardziej stonowanego poproszę. A może być błękit?

    OdpowiedzUsuń