i pozostawić spadkobierców, niż być spadkobiercą i biegać po urzędach... Jak komuś zapiszę spadek, to będzie to z czystej złośliwości, przyrzekam. Aktem miłosierdzia wobec bliźnich byłoby przehulanie całego majątku i w chwili śmierci pozostanie na zero, jeśli chodzi o stan posiadania...
Dziś skarbówka - poczta - księgi wieczyste. W skarbówce Pan przyjmujący papiry fffkurzył nas niepomiernie insynuując kolejną sprawę, którą mamy niezałatwioną, i sugerując dokonanie opłaty za wydanie zaświadczenia, że niektóre sprawy są dokonane :P. Opłatę zobaczy jak mu ją w testamencie zapiszę, tia. :P Wystarczył jeden telefon do odpowiedniej instytucji, żeby zdementować insynuacje Pana ze skarbówki.
Między pocztą a sądem wpadłam na chwilę do kościoła. Adoracja, z 10 osób może, w maseczce tylko ja jedna. Wyszłam.
A poza tym jeszcze konsultacje, szkolna papierologia, klasrum, zaliczanie, upominanie się o zaliczanie, oglądanie matury z angielskiego - jak zwykle, kilka zadań nie na wiedzę, tylko na spostrzegawczość i uważne czytanie... może na cierpliwość i doczytywanie zdań do końca.
A poza tym wirus w Muzeum Narodowym w Krakowie. A poza tym na dworze gorąco i duchota, można się udusić nawet bez maseczki. A poza tym biegając kupiłam mamie czajnik, taki polewany. A poza tym jestem taka zmęczona i zdenerwowana tym wszystkim, że rzygać mi się chce (fizjologicznie, nie przenośnie) i płakać, a modlitewne akta...eee... akty strzeliste wybrzmiewają dziś w wersji: Pomógłbyś mi chociaż trochę, co?
Nie widzę, żeby Pomagał.
Chciałabym chociaż trochę widzieć, że Pomaga, że Go interesuje, że nie Zostawił. Tymczasem ciągle co nie ubijesz, to nie ujedziesz. Każdą głupotę trzeba intensywnie wywalczać. Tyle rzeczy tak bardzo boli.
OK, za.
Czasem myślę, że nie może być inaczej, że to ta kara wzięta za, że to może się skończyć tylko całkowitym odrzuceniem i zniszczeniem mnie. I że tak powinno być.
Jeszcze dla informacji: w sądzie na wejściu (wpuszczają pojedynczo z klucza) mierzą temperaturę i pytają, do kogo. Po przypilnowaniu dezynfekcji rąk odsyłają w odpowiedni korytarzyk, pilnując dwumetrowych dystansów. Maseczki obowiązkowe, oczekiwane posiadanie rękawiczek i własnego długopisu. W skarbówce wypraszają na zewnątrz, jeśli na korytarzu zbierze się więcej niż dwie osoby w kolejce do któregokolwiek pokoju. Pan Cerber w wiatrołapie (to te dwa metry kwadratowe przy wejściu między podwójnymi drzwiami) odbiera dokumenty od tych, co przyszli "tylko dokumenty złożyć".
Śmieszny kontrast między urzędami a kościołami, gdzie żadnych, choćby najmniejszych wymagań sanitarnych nie ma, nawet w postaci kartki na drzwiach, że proszę założyć maseczkę. Analogiczne kartki są na większości sklepów... Oczywiście, że właściwa proporcja leży dokładnie pośrodku.
Tymczasem dziś 282 zakażenia i 23 zmarłych.
A mi jest bardzo, bardzo ciężko i smutno...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz