jeszcze tylko 22 dni i dzień nie będzie się skracał :P. Krótkość dnia, ciemności, wszechpraca, po prostu wariuję. Dziś chyba ze dwadzieścia razy gubiłam telefon. Dwa razy zapomniałam o zgaszeniu światła, bo przecież to jest naturalne, że jest widno i nic nie trzeba z tym robić, prawda? :P A jutro kolejny zapiiii dzień w tej cholernej robocie. Mam ochotę siąść i płakać. A na głowie mam tymczasem jeszcze cały świat mojej mamy... i nie mogę tego pieprznąć w jasne anioły i rozpłynąć się we łzach, bo nie mogę, no. Siądę se i pieprznę może potem. :P Na razie muszę być zbawicielem jej świata i nic na to nie poradzę, no.
Kto jak kto, ale Ty Wiesz, że zbawicieli świata się ani nie kocha, ani nie docenia, prawda? :P Są, zbawiają, to jest naturalne, zbawianie świata jest psim obowiązkiem każdego zbawiciela. Nie Wiesz? :P Wiesz...
Robiąc zakupy (i spektakularnie gubiąc telefon w supermarkecie) nabyłam kolejnego jeszcze listopadka, od jutra będzie grudnikiem.
Mam nadzieję, że będzie ciemnoróżowy w odróżnieniu od mojej bladej landrynki, która na tym etapie pączka wygląda tak:
Poza tym czy tylko mi mikołaj wiszący za oknem koszmarnie się kojarzy?
Brrr. Kiedyś by powiedzieli jednoznacznie, że jak wisielec, to nie święty. :P Teraz obowiązuje, zdaje się, wersja eufemistyczna, hm sakralizacja wisielców? :P Pozdrawiam tych, co przerabiają koszmarne piosenki z Hunger games na sacrosongi. Powodzenia.
Boże, dzięki, że listopad w końcu się skończył. Naprawdę.
773.
Wygląda makabrycznie, fakt.
OdpowiedzUsuńChoć kojarzy mi się w tym momencie z kruszejącym zającem.
:P jeszcze lepiej.
Usuń