poniedziałek, 27 listopada 2023

praca,

zakupy, dobieranie mamie aparatów słuchowych (w końcu są prawie dobrane i całkiem zapłacone, zdążyłam nawet oberwać, że za szybko zapłaciłam, powinnam poczekać... :P), gotowanie obiadu (po którym mama źle się czuje), szykowanie lekcji na jutro, łatanie spodni, zmagania z syfami na mordzie, takie tam radości. 

Jestem naprawdę strasznie zmęczona. W pracy mam zapowiedziane zastępstwa na czwartek... milusio. 

Na świecie coraz zimniej, śniegu nie ma, tylko mróz i przeszywający wiatr. Dokarmiam sikorki, ale nie mam czasu na nie dobrze popatrzeć. Pod blokiem z sikorkami latają dzwońce i rudzik. W powietrzu stada kwiczołów, chyba już przylotnych z północy. 

Zygokaktusy mają kolejne pączki, niestety, ten, co miałam nadzieję, że będzie żółty, okazał się różowy. Żółty mi najwyraźniej wziął i zdechł. Więc poluję na żółtego i ciemnoróżowego, i na każdy nietypowy kolor. Ale w kwiaciarniach ani w marketach ich w tym tygodniu w ogóle nie ma. 


Zastanawiam się, czy nie warto by zastąpić niemodnych kalendarzy czy zdrapek adwentowych jakim adwentowym czelendżem. 24 dni czelendżu, ot co.

770.

2 komentarze:

  1. Challengem bym tego nie nazwala, ale mój mąż znalazł i zapowiada się ciekawie:
    https://domwschodni.pl/pl/post/chrzescijanskie-rosh-haszana-czyli-poczatek-i-koniec-serce-historii-swiata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dla internetowców pewnie fajne, ale ja bym chciała jakiś realowy czelendż. Co mnie natchnęło: może by tak planszówka? Z kilkoma szlakami, które się przecinają i można z nich schodzić? I zadania na punktach na każdy dzień?

      Usuń