że już w bajce o mrówce i pasikoniku roztropność utożsamiano z umiejętnością i chęcią robienia zapasów. Że jeszcze w drugiej klasie podstawówki na religii wszystko byłoby jasne: TRZEBA się podzielić zapasami oliwy, jeśli ktoś jej nie ma, choćby mi miało nie wystarczyć. I czy są takie kategorie dobrych czynów, od których należy się powstrzymać w imię - nie wiem czego, hm zwyczaju, konieczności przestrzegania norm, chęci zachowania dobrej opinii? Czy jeśli nie wypada, nie należy czynić dobra? Czy jeśli wiąże się to z moją osobistą szkodą, nie należy czynić dobra?
Nie wiem.
Znowu mnie fffkurzyło, że ksiądz na kazaniu wrzeszczał na ludzi, że nie chodzą do kościoła i nie korzystają z sakramentów. Bingo. No my wszyscy przecież tutaj. Nikt z nas nie chodzi do kościoła, nikt do sakramentów nie przystępuje, w ogóle nikt z tu zgromadzonych przecież się nie modli. Ale ksiądz miał w kluczu, że oliwa do lampy to kościółek i sakramenty, względnie paciorek w domciu. No to o czym miał kazanie mówić, no.
Nie mam pojęcia, co Miałeś na Myśli mówiąc: oliwa. Czy pobożność, czy przestrzeganie przykazań, czy jakieś konkretne dobro, czy wiarę (jakkolwiek Byś ją Zdefiniował), czy jeszcze może coś. Może o tym warto by powiedzieć jakieś kazanie. No ale najłatwiej nawrzeszczeć, że ludzie do kościoła nie przychodzą.
Zabrałam mamę za Wisłę na cmentarz.
I czeka mnie cały stos papirów, które muszę przemielić przed jutrzejszą pracą. Na 8.00.
755.
Fakt, najłatwiej.
OdpowiedzUsuń