Są nimfy wód, gór, lasów i czegoś tam jeszcze, to może być i nimfa jesieni. A co.
Kolejny dzień przepotworny. Ja proszę o dodatkowe kilka godzin, najlepiej pomiędzy wschodem a zachodem słońca.
Rano poleciałam na badanie krwi. Wróciłam zjeść, polazłam do pracy i na wejście usłyszałam, że trzeba zmienić plan. Zmieniałam dwie godziny. Wyszłam z pracy, oczywiście, po swoich ustawowych godzinach. Biegiem do domu, po drodze odbierając okulary (do czytania są genialne, ale do dalszych odległości już kiepsko, no wada za mała, żeby choćby półprogresy robić...). Wstawiłam u mamy obiad, pobiegłam na zakupy. Przybiegłam z zakupów, dokończyłam obiad, pobiegłam na ogród. Wszystko śpi, budzi się tylko ciemiernik.
Zaczęłam trochę grabić liście, ale niewiele zrobiłam, bo słońce mi zaszło. W rozdzielniku zadań przedadwentowych dziś miałam ogarnąć karmnik dla ptaków. Więc ogarnęłam, ale w ogrodzie, nie na balkonie. Widać? Poleciałam do domu, chwilę odpoczęłam i wzięłam się do szkolnej roboty. Dopucowanie planu, lekcje na jutro. Dochodzi 19.00, a ja mam jeszcze cały stos do sprawdzania.
Nie wiem, kiedy będą wyniki krwi. Mają być w internecie po otrzymaniu smsa. Smsa na razie nie ma, chyba - w ogóle to pojęcia nie mam, gdzie w tym zapiii.... mam komórkę w ogóle.
5 minut później: po przeszukaniu całego domu, z kiblem włącznie, komórkę znalazłam. Smsa niet. Pewnie pojawi się jutro. Tak, jasne, że mam stresa.
Jak mi się marzy dwa tygodnie absolutnie wolnego.
759.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uprzejmie proszę jakoś podpisywać komentarze. Istnieje ryzyko, że niepodpisane komentarze będę konsekwentnie ignorować.