piątek, 30 kwietnia 2021

dziś ostatni dzień

 wieczorem powiem: ufff. Jeśli alergia mi da :P. Znowu mam pościskane wszystkie rury oddechowe i kaszel, noc nieprzespana, tabletka nie daje rady. Powinnam się zgłosić do lekarza po coś mocniejszego... ale mam w. Zdechnę to zdechnę.
Co roku maj i październik. Zawsze tak.

Ale jak dziś mi szefowa wyskoczy z jakimś "bo tak" albo "bo nie", to ja się odwinę. :P 


wieczorem
uffff. :))) Szefowa w zasadzie z niczym specjalnym nie wyskoczyła, ot, zwykła zawodowa norma :P. Maturzyści pożegnani. Jeszcze mam kilka zaległych tabelek i takie tam, ale powolutku. 

Po południu wybyłam na ogród, wiele nie zrobiłam, bo nie było wiele czasu do wieczora, ale zawsze. W jednej budce są chyba pleszki, w tej samej co w zeszłym roku. Posadziłam w gruncie rdest, dwie pierwsze cukinie i trochę aksamitek. Drżę nieco, bo niby jeszcze którejś nocy ma być zimno. 

A tu u wodopoju zięba.




Wieczorem rozczarowująca msza z Rzeszowa - z organistką tylko trochę mniej piszczącą niż średnia krajowa i z młodym ojcem, który przekręcał teksty liturgiczne jak stary :P. Radosna tfffurczość kfffitła, im dalej w mszę, tym bujniej. Jeszcze jedna taka msza i do Rzeszowa nie wracam. 

Dobra. Jutro odpoczywam (w końcu szabat :),  potem znowu biorę się do pracy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz