poniedziałek, 12 kwietnia 2021

w niebie

 będzie tak, jak w moim bloku, zanim wszyscy umarli - marzę. Idę po schodach, patrzę na drzwi. Za drzwiami już inne meble, inni ludzie. A w niebie... A w niebie Pani Ka znowu nie będzie wychodzić tygodniami, bo akurat przerabia pijacki ciąg. Pan eS będzie dalej wziętym lekarzem i będzie chodził na spacer z czarnym pudlem. Pan Ka z trzeciego piętra i Pan eSz z parteru tak samo jak tu, tak i w niebie nie będą się kłócić o jedną wspólną żonę. Małżeństwo eSz z trzeciego piętra będzie zagadywać do każdego z uśmiechem. Będzie jeszcze Babcia Księdzowa z półpiętra, ta, co przez lata była gospodynią na plebanii, będzie Pan Gie, stolarz - i on dalej będzie leczył wszystkie choróbska cebulą. Inny Pan Gie, spod czternastki, zapyta, co zrobiłam z jego zegarkiem - a ja odpowiem, że kiedyś był, ale nie pamiętam... Ksiądz Malarz będzie malował dziewczynom paznokcie olejną farbą, ku zgrozie rodziców. Pani De chytrością zawiedzie w kozi róg wszystkich Świętych Pańskich na raz. Pani Ka z pierwszego piętra będzie mnie wolała do drobnych awarii, Pani Be spod szóstki tylko wtedy, kiedy zepsuje się telewizor - i będzie na mnie mówić Isia. Pan spod dwójki jak zawsze będzie wiecznie stał przy drzwiach, a jego żona będzie uprawiać pod oknem kwiatowy ogródek. I ganiać mnie dookoła całego nieba, jeśli przypadkiem zerwę mlecze.

A ja będę biegać po wszystkich niebiańskich krzakach i zaroślach, z aparatem najlepszym z możliwych, i robić zdjęcia wszystkim niebiańskim badylom i ptakom. I wiewiórom. 

I pracy już odtąd nie będzie, ani posiedzeń rady pedagogicznej, ani sąsiada, wiercącego kolejny milion dziur w mojej podłodze - bo pierwsze rzeczy przeminęły. Tia...

Tymczasem w akompaniamencie wiertary i młotków usiłuję sprawdzać prace. Rano lekcje (w akompaniamencie młotka), potem rada, teraz te prace przy wiertarce. Jak tylko mogę, uciekam z domu. 

Efekt uciekania- a proszę. 

Oto kowalik.






Chyba nigdy wcześniej nie dał się podejść tak blisko. 




Dzięcioł duży.

Łabędzie latały nad samą powierzchnią wody z takim hukiem i szumem skrzydeł, że w pierwszej chwili myślałam, że TIR jedzie po parku :P. 

Popływały, pokręciły się

i w końcu zasiadły na miejscu zeszłorocznego gniazda. 



Gągoły już w monogamicznych parach.

On ją ciągle czaruje tą szyjką :).

Kos robi zakupy w markecie budowlanym :)))

Wiewióra ma przerwę na lancz

Idę ja sobie dalej, memlę różaniec.
Stuka. Ale jakoś inaczej niż kowalik i dzięcioł. Zadzieram łeb. Dziupla, z dziupli wystaje ogon. Jakiś taki mały...


Nastawiam ostrość, czekam. Wylazł. 






Chciałam dzięciołka? Mam dzięciołka. Z adresem zamieszkania. :)



1 komentarz:

  1. Bardzo zabawna notka :) Bardzo mi się podobała :)
    Szczęśliwie gdy już tam będziemy, wszystko nas zaskoczy - mam nadzieję, że poczujemy wszechogarniającą nas miłość, która nas samych przemieni. Ale pewien fragment nie budzi najmniejszych wątpliwości - tak będzie napewno: A ja będę biegać po wszystkich niebiańskich krzakach i zaroślach, z aparatem najlepszym z możliwych, i robić zdjęcia wszystkim niebiańskim badylom i ptakom. I wiewiórom.
    I tych wspaniałych zdjęć Tobie życzę :)

    OdpowiedzUsuń