sobota, 10 kwietnia 2021

poszła i oznajmiła

 to tym, którzy byli z Nim, pogrążonym w smutku i płaczącym. Oni jednak słysząc, że żyje i że ona Go widziała, nie chcieli wierzyć. Potem ukazał się w innej postaci dwom z nich na drodze, gdy szli na wieś. Oni powrócili i oznajmili pozostałym. Lecz im też nie uwierzyli.

Tia. Baba może mówić najszczerszą prawdę jednemu z drugim, ale kto by jej uwierzył... Lepiej tkwić w poukładanym, zhierarchizowanym światku swojej wygody. Cóż z tego, że już cuchnie. 


Brat wczoraj dostał Fajzera, pierwszą dawkę, na Stadionie Narodowym. Przyjechał godzinę wcześniej, odczekał tą godzinę (ach, te kolejki :P), o czasie wszedł i dostał. Dziś boli go ręka, ale pojechał z mamą na zastrzyk. Więc mam wolne i fruwam na ogród. 

Niestety, babska strona mojej osobowości przypomniała sobie młodość zamierzchłą i po cyklu 42-dniowym tym razem 21-dniowy... naprawdę, mam ochotę sobie parę rzeczy ze środka po prostu wyciąć. :P


po południu
w ogrodzie delikatna wiosna. Poobmarzane krokusy po ostatnim powrocie zimy. Wyłażące wszędzie kiełki: hiacynty, lilie, narcyzy, cebulice.


A przy południowej ścianie już taka kępka:


I druga, jakaś bliska krewna cebulicy:


A to też coś z tej samej rodziny, tyle że od sąsiadów:


Poza tym przylaszczki


W tym roku najbujniejsza kępka przylaszczek wyrosła w kępce wrzośca:



Z fauny: w budce z zielonym dachem są modraszki.

Przy okazji w okazałości pełnej pergola, którą planuję przykryć glicynią. A modraszki pokażę, jak się trochę oswoją. 

Z fauny była też wiewióra. Przysiadła na płocie od sąsiada...

Przeskoczyła pod drzwi mojego domku, sprawdziła, czy mnie w środku nie ma...


Nie było. :). Więc wiewióra nachyliła się nad beczką na deszczówkę...


z iście wiewiórczą giętkością i wdziękiem wskoczyła na obramowanie beczki....


i bez ceregieli przeszła do konsumpcji. :)))


Chce im się pić... Wystawiam wodę w miskach i pokrywkach, żeby się nie potopiły, ale ile tej wody, trzeba by co dzień dolewać. A w beczce zawsze jest. 

Ku oburzeniu modraszek wyczesałam dziś trawnik pod pergolą i podplewilam skalniak, bo rojników w ogóle nie było widać :P z chwastu i ziemi... Teraz muszę się brać za klasrum, no i jakąś mszę onlajn warto by dorwać przed północą :P. 

Mama od okulisty wróciła. Chrzestna zadzwoniła już z domu, bardzo powoli będzie się goić teraz. Ano. 
Dobra, klasrum otworzyć czas.

6 komentarzy:

  1. Mnie dziś lekarz mówił, że rekordzista przyjechał na szczepienie 1,5 h wcześniej. I oczywiście nic to w kwestii oszczędności czasu nie pomogło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. u nas półtorej godziny to nie rekord... Jak szczepiłam mamę, pewien pan przyszedł ponad godzinę wcześniej i usiłował się wepchać na zastrzyk każdymi możliwymi drzwiami :P, ignorując kolejkę...

      Usuń
  2. Ale kolorowo się zrobiło na rabacie w Twoim ogrodzie.
    A tak z ciekawości, z jakiego rocznika jest Twój brat?
    Ja już nie mogę doczekać się szczepienia moich rodziców... Jeszcze tydzień...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kolorowo to przesada, na większości rabat nie ma jeszcze nic.
      Brat z 66, zapisał się pamiętnej nocy, kiedy było to zamieszanie "przez pomyłkę systemu". Niby mieli ich przesuwać na maj, ale w końcu nie przesunęli, przysłali zaproszenie na dziś, to pojechał. Tak, jest totalny bałagan i nic więcej. A ja się fkurzam, bo jako "cywil" dostałabym lepszą szczepionkę w zbliżonym terminie, nie niedorobioną Astrę, której drugą dawkę mam w maju.

      Usuń
  3. Jak wiosennie. Przepiękne te ujęcia wiewiórki. Podziwiam refleks w łapaniu kolejnych ujęć, bo zwierzątko ruchliwe. U nas sikorki modre co roku gnieżdżą się w dziupli na starej jabłoni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, sześć wyszło poruszonych, trzy dobre :) i te trzy się wstawia.
      Ja mam co roku sikorki jakieś, modre, bogatki, ubogie. W zeszłym roku w jednej budce były pleszki. Drozdy i kosy gnieżdżą się w winogronie. Przylatują sójki i dzięcioły, zięby, mazurki, rudziki, czasem nawet bażant.

      Usuń