jak to niewiele trzeba do szczęścia...
Dzisiejszy dzień rasowo marcowy, ze zmianami pogody od słoneczka do śniegu.
W ogóle powinnam zaraz poznosić z balkonu pelargonie, bo najbliższe noce zapowiadają mroźne...
Pisałam dziś maturę rozszerzoną - ja w szkole, frekwencja 2%, reszta pisała zdalnie w domu. Ciekawe, że to samo dziewczę w domu pisze matury 38 na 40, a ściągnięte do szkoły nagle osiąga aż 10 na 40. Cuda wianki, panie.
Kupiłam sobie na dzień kobiet sansewierię (docelowo ma wylądować w jakimś zacienionym miejscu) i cały plik paczuszek z nasionami - i nie mogę doczekać się wiosny, no. Ale i tak prędzej doczekam się wiosny niż ucieszę się, że jestem kobietą. Nie widzę w tym żadnej wartości. Najwyżej dużo trudności życiowych, bólu i ogólnie mniej wygody niż. :P Jakie dobro w byciu babą?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uprzejmie proszę jakoś podpisywać komentarze. Istnieje ryzyko, że niepodpisane komentarze będę konsekwentnie ignorować.