niedziela, 7 marca 2021

jeszcze o "przygotowaniu paschalnym"

 nie wiem czy Szanowni wiedzą, ale od jakiegoś czasu Wielki Post nie istnieje, mamy za to Przygotowanie Paschalne. :P Idea może i szczytna, tyle że ja do końca nie wiem, czego Kościół ode mnie w ramach powyższego oczekuje. Spowiedzi, udziału w rekolekcjach, zaliczania nabożeństw wielkopostnych (a jednak :P), jałmużny w dużych ilościach, skrupulatnego wywiązania się z wielkopostnego postanowienia,  czego jeszcze. Temat dziś wrócił w kazaniach i rozważaniach w kontekście ewangelii o puryfikacji świątyni jerozolimskiej - że Bóg tak samo Chce mnie wyczyścić z okazji nadchodzących świąt. Wniosek chyba był dobry: że nie chodzi o to, żeby przez 40 dni się napinać i sprężać, a potem odetchnąć z ulgą, że na rok spokój. Tyle, że totalnie rozwaliła mnie druga część wniosku: chodzi o to, żeby jak Maria Magdalena z radością w wielkanocny poranek spotkać Jezusa zmartwychwstałego. I z tym, jak  tu siedzę, nie mam już bladego pojęcia, co zrobić. Czy to poetyckie określenie na "przyleź na mszę i pójdź do komunii", czy jakaś głębsza poezja? 

Drugi aspekt, końcówka dzisiejszych tekstów: że Jezus nikogo nie Pytał i nikomu się nie Zwierzał, bo Znał wszystko i każdego. Generalnie zdanie dość zagadkowe, zwłaszcza w tym kontekście - jakby ni z gruszki, ni z pietruszki w dzisiejszych tekstach. Do niczego nie da się przykleić. Padło i takie pytanie: czy wiem, co jest w sercu Boga, czy Go znam. Nie, nie Zwierza mi Się, bo co? 

Tyle rozkmin z rana, muszę znowu wziąć się za klasrum, sprawdzanie matur (jutro rozszerzone), przygotowanie lekcji na jutro...


wieczorem
uff znowu cały dzień w pracy (i wcale wszystkiego _nie_ zrobiłam, na klasrumie czekają na sprawdzenie kolejne prace, czasem myślę, że klasrum jest jak nerki, pracuje nieustannie :P). W międzyczasie odmontowałam w końcu stary komputer (wyniosę go na dniach na zbiórkę elektrośmieci) i zrobiłam trochę więcej miejsca na biurku i w pokoju. Muszę to samo zrobić z komputerem po tacie... 

10 komentarzy:

  1. Zwróciłam uwagę na to "nie zawierzał samego siebie" - i wydaje mi się, że to jednak nie chodzi o zwierzanie się. Tak myślę.

    A ja lubię to określenie "przygotowanie paschalne". Bo podprowadza pod noc paschalną, pod najważniejszą liturgię w roku, pod jej punkt kulminacyjny, jakim jest odnowienie przyrzeczeń chrzcielnych. I wiem, że to jest inne spojrzenie niż tradycyjny Wielki Post. Bo pokazuje po co jest ta praca nad własnym nawróceniem (a nie umartwianie dla umartwiania albo po to by coś utargować - ja nie mówię, że to Ty tak myślisz, tyko taką średnią wyciągam). No więc on jest po to by uczciwie i otwarcie odnowić przyrzeczenia chrzcielne, wyznać wiarę - do tego publicznie.... Chciałabym bardzo, aby to był wszędzie ten sposób myślenia - ku nawróceniu. I żeby mówiono konkretnie, żeby można było wyjść z niedzielnego kazania (znaczy poczekać do końca mszy :D )... z jakimś konkretem, wskazaniem czemu, jakiemu zakątkowi siebie warto się przyjrzeć. Boli mnie jak to jest takie ogólnikowe gadanie. I w sumie boli mnie pokazywanie spowiedzi jako celu czegokolwiek. Spowiedź jest etapem, czasem punktem wyjścia, nie celem. Tak myślę. Nieuczesane to i nie wiem na ile jasne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale w tym roku nie będzie żadnego odnawiania żadnych przyrzeczeń ani żadnego publicznego wyznawania niczego, tylko oglądanie jakiejś mszy w internecie. Zresztą. Nigdy nikogo nie obchodziło, co odnawiałam i czy.

      Nie wiem, czy chodzi o to, żeby rano w wielką niedzielę powiedzieć sobie: ok, to rozpracowałam w sobie taki i taki grzech, nie mam już z nim problemu - i to jest to całe spotkanie ze Zmartwychwstałym?

      Usuń
    2. W zupełności się zgadzam. Po łacinie Wielki Post to czterdziestnica.

      Usuń
    3. nie lubię tych okresów przygotowania (najbardziej adwentu) bo po bardzo intensywnych 4 tygodniach czy 40 dniach nie dzieje się nic. Jeśli to jest czas przygotowania, to na co?

      Usuń
    4. No w przypadku Wielkiego Postu na to właśnie by na nowo wybrać Jezusa, ze tak powiem nieco nowomową.

      Nie, no właśnie myślę, że nie o to chodzi z tym rozpracowaniem grzechu, nie o to.

      Hm. Czy obchodziło czy nie obchodziło w sensie ludzi to ja tam nie wiem - niewykluczone, że nie. Katecheza dorosłych ogólnie stoi u nas kiepsko. I ja wiem, że Ty myślisz nieco innymi torami. Ale naprawdę mam się oglądać na ludzi czy ich to obchodzi czy nie?

      Owszem, siedzieliśmy z dziećmi w Wigilię Paschalną przed ekranem, nie byliśmy w kościele. Ale moja decyzja by na nowo podjąć drogę chrzty wcale nie jest przez to mniej ważna i mniej istotna.

      No napisałam na co czas przygotowania :).
      I to jest problem, że w często bardziej skupiamy się na tym wymiarze pasyjnym, rozpamiętujemy... a nie słuchamy choćby czytań, które wcale nie każda rozdrapywać... Ja wiem, ze generalnie rozważanie Męki Pańskiej jest rzeczą chwalebną. Ale W.Post nie ma być jednym wielkim lamentem nad tym jak to Pan Jezus cierpiał. W sumie samo rozpamiętywanie dla rozpamiętywania to chyba za mało... Nie wiem, nie jestem teologiem. Nauczyłam się tylko, że generalnie ważny jest konkret. Że może czasem ugryzienie się w język (nie żeby się od bluzgów powstrzymywać, tylko od tego co niekoniecznie)będzie lepszym postem niż ten o chlebie i wodzie - zależy oczywiście dla kogo...

      A Adwent, o ile mi wiadomo, ma nam przypominać o czekaniu na powtórne przyjście Jezusa. Dopiero od 16 grudnia jest mowa o tym konkretnym Bożym Narodzeniu.
      I to jest kolejna sprawa paskudna: że ten wymiar pierwszy gubimy czasem totalnie. A on tak wybrzmiewa w czytaniach... I jeszcze to zbieranie dobrych uczynków dla Jezusa (jakby moje dobre uczynki miały mi niebo zasłużyć)....

      Usuń
    5. no ale wybieranie Jezusa czy jak to tam nazywacie to kwestia nie deklaracji, tylko rzeczywistości każdej chwili: że wstaję dziś godzinę wcześniej, żeby spokojnie odmówić ten brewiarz, na przykład. Wielki Post nie wprowadza tu żadnej różnicy. Chyba że chodzi o złożenie na nowo deklaracji, ale deklaracje per se nie mają większego znaczenia. Nawet jak jest to uroczyste odnawianie przyrzeczeń chrzcielnych.

      Właśnie, czas przygotowania, ale do czego? Do złożenia deklaracji? Do dzisiejszego wstania godzinę wcześniej przygotowywałam się tak, że wczoraj nastawiłam budzik. Proste. W adwencie fffkurza mnie, że przygotowuję się do Paruzji, a Paruzji jak nie było, tak nie ma - czyli do czego się przygotowuję?

      Mam niekatolickie wrażenie, że generalnie i tak chodzi o przygotowanie się na śmierć. Tyle że ja mogę umierać już, naprawdę nie zrobi mi to większej różnicy. Nie odczuwam potrzeby przygotowywania się dwa razy do roku, jak potem nie umieram :P.

      Z tymi dobrymi uczynkami to nie tak chyba. W sensie że oczywiście, że nic nam nie wysłużą, ale - to jak z życzeniami na dzień kobiet. Nic ci nie ubędzie, jak ich nie dostaniesz, tyle że miło jest je dostać. A jak jest jakiś fajny prezent, to tym milej. :P Nie dlatego, że jeden czy drugi facet chce na coś zasłużyć, tylko dlatego, że ceni cię jako kobietę, jeśli ceni. Może na tej zasadzie jeśli cenię Jezusa jako Jezusa, Tego, który się Wcielił i nas Odkupił, to czasem chcę Mu to pokazać, nie żeby zasłużyć, tylko żeby było miło. :P

      Usuń
    6. A pytanie do Lómendila: jak to lingwistycznie jest z tym "zwierzaniem" albo "zawierzaniem" z J2,24?

      Lekcjonarz:
      Jezus natomiast nie ZWIERZAŁ się im, bo dobrze wszystkich znał i nie potrzebował niczyjego świadectwa o człowieku. Sam bowiem wiedział, co się kryje w człowieku.

      Tysiąclatka:
      24 Jezus natomiast nie ZWIERZAŁ się im, bo wszystkich znał 25 i nie potrzebował niczyjego świadectwa o człowieku. Sam bowiem wiedział, co w człowieku się kryje.

      Wulgata:
      24 Ipse autem Iesus non CREDEBAT semetipsum eis, eo quod ipse nosset omnes,
      25 et quia opus ei non erat, ut quis testimonium perhiberet de homine; ipse enim sciebat quid esset in homine.

      Początek wersu 25 z tym "świadectwem o człowieku" też brzmi hm inaczej niż w Vulgacie?

      W wersji Inglisz mam tak:
      24 But Jesus from his part did not entrust himself to them, because he knew all people 25 and needed no one to bear witness about man, for he himself knew what was in man.

      Usuń
    7. Tam jest użyty czasownik pisteuo, który najczęściej w NT znaczy 'wierzyć' [w Boga], ale znaczy też 'ufać, polegać na kimś'; tu jest znaczenie 'intrust a thing to one', wg słownika Thayera. A ze świadectwem - jest użyty czasownik martureo, dawać świadectwo, czyli nie potrzebował, aby ktoś Mu dawał świadectwo (= mówił, jaki jest) o człowieku.

      Możliwe, że tu chodzi o podwójną akcję: Jezus nie zwierzał się nikomu i nie oczekiwał tego od innych, bo wiedział, co w każdym siedzi.

      W nowym lekcjonarzu jest 'nie zawierzał'.

      Usuń
  2. Umartwienia wielkopostne, jak o tym przypomina modlitwa nad darami z Popielca, mają nas jednoczyć z Męką Chrystusa, i z Jego śmiercią, a przez to mamy się też zjednoczyć z Jego zmartwychwstaniem.

    OdpowiedzUsuń