Przesiedziałam dziś cały dzień na tyłku, w zasadzie przed laptopem... Powodów było kilka. 1. ciągle jeszcze nawis prac do sprawdzenia (który właśnie, o 19.00, pokonałam, zostały mi do sprawdzania tylko prace bieżące, w tym matury próbne z piątku) 2. lekcje do przygotowania na jutro 3. dyżur w kuchni 4. mroźna pogoda (koło minus 10 i wiatr, teraz zaczęło prószyć śniegiem) 5. denne samopoczucie (spowodowane chyba nie tylko pogodą - tak latającego tam i nazad w górę i w dół ciśnienia nie potrafię opanować - ale i hormonami, bo naprawdę nie wiem, co wyrabia obecnie to moje piiiii ciało, w każdym razie bolą mnie wszystkie rury oddechowe i łeb na dodatek....)
No więc przesiedziałam cały dzień w domu. I zdjęcia zza firanki.
Długo myślałam, czy moje życie tu nie przypomina czasem losu najemnika :P ale nie. Najemnik liczy na zapłatę, choćby dopiero Kiedyś Tam :P.
Zapłata szczęśliwie Tobie nie jest potrzebna (bo cóż to by mogła byś za zapłata, skoro jesteśmy tak niedoskonałymi sługami?) - jednak ważne jest to, że tam poczujesz się prawdziwie kochana :)
OdpowiedzUsuńNiczego więcej nie trzeba.