czwartek, 11 lutego 2021

Tłusty czwartek, hierarchia i drób

 i w ogóle dzień na straty, przynajmniej patrząc po ludzku... Od trzech dni praktycznie nic nie robię, tylko kłócę się z mamą (oczywiście w czasie wolnym od pracy :P), jak zaczęło się od biskupa, tak już pooooszło. Wczoraj naprawdę nie wiem za co, ale usłyszałam, że mam się zamknąć. Dziś (wypisując blankiety opłat za luty) roztropnie napomknęłam, że w żadne dyskusje nie wchodzę, bo znowu na mnie z mordą wyleci :P. I obraziła się. Pewnie jak zwykle miała rację.
Tia, i ja, i ona wolałybyśmy, żeby miała jakieś inne dziecko, najlepiej syna, a jeśli się już nie dało, to taką prawdziwą dziewczynkę, przytulaśną, słodką, w sukieneczkach i z kokardami. No ale co ja mogę, przepraszam, że jestem, co więcej.

Apropos biskupa.

Nie kupiłam dziś i nie zjadłam ani jednego pączka, nie poszłam do żadnego sklepu dziś. A o hierarchii pisząc, była 10 rocznica śmierci Życińskiego... jakiekolwiek miał przywary (a parę miał), był ostatnią bodaj osobą, która mnie naprawdę w Kościele chciała, tak? 

O słodkościach z kolei pisząc, Kawa-z-m zasugerowała stworzenie przepisu na ciasto "dziewica konsekrowana", skoro jest ciasto "biskup", a nawet, zdaje się, "sernik kapłański". Po przemyśleniach: to nie może być ciasto, tylko zestaw małych babeczek :P. Babeczka intensywnie czekoladowa z chili, z polewą lukrową na spirytusie i koniecznie białą cukrową różyczką na wierzchu. :P I ja to kiedyś upiekę. :)))
Pamiętam, kiedyś ktoś mi mówił: dziewica konsekrowana ma nie tylko czystość kryształu, ale też kryształową twardość i ostrość. Pewnie tak...

W każdym razie życie (i paru ludzi) dało mi dziś tak po tyłku, że uciekłam nad Wisłę, zastanawiając się, kto mnie i kiedy przeklął. Mam paru podejrzanych :P, tia. I nie, cholera najjaśniejsza, nie odeklnę się w kierunku nikogo, żadnego z nich... nawet jeśli naprawdę przez któregoś z nich to wszystko mi się dzieje... NIE.

Minus sześć było i śnieg. 



Zanim doszłam do Wisły, palce zmarzły mi tak, że o sensownych zdjęciach nie było mowy...

Ptactwo się pochowało skutecznie.

No, co my tu mamy, hę?


Śliczne bażancisko.

A co my _tu_ mamy?



A _tu_? 
To zobaczyłam dopiero na kompie, na ekraniku aparatu nic nie było widać. 



Okazało się, że szczygiełek. 

Wywrzeszczałam się, wyryczałam. I nie, nie jest lepiej. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz