sobota, 10 lutego 2024

wstaję rano

pełznę do kuchni, żeby zrobić jakieś śniadanie, a przede wszystkim kawę, a tu proszsz.


Podchodzę bliżej, a on patrzy na mnie i nic.


Staję z aparatem w oknie, a on ani drgnie.


Świeci światłomierz, pstryka migawka, a on jak gwiazdor: jeszcze tak mi zdjęcie zrób:


o, i tak:


a nie, teraz czerwonego na łebku nie widać, dawaj jeszcze:


Pokręcił się tak, poskakał, w końcu wparował do klatki z karmnikiem.


Przy dobrym ustawieniu karmnika można mieć drób tak blisko, że aż chciałoby się toto w rękę złapać :))). 


A pogoda tak zadeszczona, szara i mglista, że przesiedziałam dziś w domu cały dzień - sprzątanie, pranie, już sprawdzanie prac, bo pojutrze do roboty... Wyskoczyłam tylko kupić trochę świeżych ziół do kanapek, bo tamte zeżarłam na pniu :) Powoli też zaczynam się przymierzać do Wielkiego Postu. Ale o tym kiedyś, jeśli mi się zechce :P. 

845.

6 komentarzy:

  1. Słodki! :))) Ciekawe, co tam do ciebie jeszcze przyleci?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czekam na bociana czarnego :))))

      Usuń
    2. Bardzo prawdopodobne :P To ile już gatunków ptaków gościło na twoim balkonie? (chociaż nie wiem, czy uważają się za gości, zwłaszcza czyżyki... ;)

      Usuń
    3. eee, goście? :))) one tu rządzą :)))
      chyba muszę policzyć ile.

      Usuń