od ptaków zaczynając.
Ku radości Magdy, były też gile. Dużo gilów. Niestety, nie było aparatu.
Potem były dwie pizze.
A po drodze pierwsze oznaki wiosny.
I dobrze, bo dziś dzień naprawdę niewydarzony. Deszcz, wiatr, z naszych planów nie wyszło nic, nawet obiad w przyzwoitszej knajpie uleciał w dal siną, mglistą i zadeszczoną.
842.
Przybywaj, wiosno.
OdpowiedzUsuńjeszcze nie czas...
Usuń