poniedziałek, 12 lutego 2024

książka

 a właściwie dwie książki przeczytane ostatnio - no ręce opadają. Jedną, czyjś absolutnie przegenialnie skomentowany przez Władze doktorat o relacjach św. Hieronima z kobietami, czytałyśmy z Magdą :) i naprawdę nie wiedziałyśmy, czy się śmiać, czy płakać. Jedyny pozytywny wniosek z całej lektury brzmiał, że można być porypanym jak cacy i mieć totalnie pokręconą sferę seksualną, a mimo to zostać świętym Kościoła katolickiego. Zatem, M., nie trać nadziei. 

Najżałośniejsze były komentarze, jak to zalecenia świętego H. należy stosować w dzisiejszych czasach jako wyznacznik zdrowej duchowości kobiet. Chcecie? Proszę bardzo. Zacznijcie od tego, żeby wyglądać chudo, blado i brudno (myć się nie wolno, bo to powoduje grzeszne myśli, w ogóle wszystko powoduje grzeszne myśli). Poza tym nie wolno wam wychodzić z domu, bo to najprawdopodobniej też zaciągnie grzech. I pamiętajcie, żeby nie rozmawiać ze służącymi, ani nie udawać się na spacery w lektyce poprzedzanej przez eunuchów. Mniej więcej tak brzmiały te zalecenia, jakie rzekomo powinny kształtować duchowość kobiety XXI wieku. No ja rozumiem, że ktoś pisze z tego doktorat, bo bada pisma świętego Ha. Można to nawet jako swoistą ciekawostkę historyczną obronić. Za to dla tego kogoś, kto wpadł na pomysł, żeby ukazać to jako tekst nadal aktualny, gromkie brawa i owacja na stojąco... I żeby nie było, że to absurd totalny do dna: pod głębią nonsensu kryje się, niestety, chora tendencja do patrzenia w ten sposób na kobiety. O czym więcej za chwilę. 


Drugą książkę przeczytałam już po odjeździe Magdy. Tytuł brzmiał zachęcająco: biblijne medytacje o Maryi. W środku tyleż co Biblii było i apokryfów, a (wzajemnie sprzecznych) prywatnych objawień niewiele mniej... jak i prywatnej czyjejś wyobraźni. Rozwalił mnie na przykład opis cierpienia Józefa, który po odkryciu ciąży Maryi miał cierpieć dlatego, że Ona była "jak drogocenne naczynie powierzone mu przez Jej rodziców, a on nie potrafił tego skarbu ustrzec". :)))) Holahola. Skoro nie mieszkali nawet razem, to jak miał niby Jej strzec? Miał Jej założyć pas cnoty czy co? :P  No i znowu mamy tu kobietę jako rzecz, może i cenną, ale nie potrafiącą za siebie myśleć ani decydować, rzecz, której mężczyzna musi pilnować, bo mu zaraz cudzego bachora przyniesie, bo jest istotnie naczyniem, może i drogocennym, ale naczyniem grzechu w całej naturze swojej. :P 

Cudowne są po prostu opisy ofiarowania Maryi w świątyni, a jeszcze wcześniej insynuacja, że została poczęta w bramie świątyni (no naprawdę nie mieli już gdzie? :P Zgodnie z Prawem po takim wybryku świątynię, a przynajmniej bramę, trzeba by było chyba oczyszczać?), porażają bogactwem wyobraźni dywagacje na temat życia ukrytego w Nazarecie, rozwaliło mnie podanie liczby sto czterdzieści cztery tysiące jako liczby niewiniątek wybitych w Betlejem (toż tam w ciągu kilkuset lat nie urodziło się tyle dzieci...), a już zupełnie fantastyczny jest opis śmierci Józefa i spotkania Jezusa z Maryja przed męką i po zmartwychwstaniu. Niby najbardziej wyrafinowane apokryficzne koncepcje są odrzucane jako niezgodne z prawdą, ale po co zajmują prawie jedną trzecią książki? Chyba żeby za krótka nie była? :P Objawienia natomiast brane są absolutnie poważnie i jako opowiadające prawdę prawdziwą. 

Ostatnią kroplą przelewającą czarę (nie goryczy, tylko szczere ubawionego śmiechu) są punkta. Bo książkę jezuita pisał. I po każdym rozdziale są punkta do rozważenia. Niektóre całkiem mądre, ale część doprawdy księżycowa. "Jak wyobrażam sobie Maryję?" "Jak oceniam relacje łączące Maryję z Józefem?" lol. "Czy dostąpiłem już łaski otwarcia oczu?" eeee? "Czego wciąż nie rozumiem z tajemnicy Boga?" - no absolutne mistrzostwo to pytanie :))). "Jakie są moje ulubione miejsca pielgrzymek?" (taki rodzaj pytania po angielsku nazywają presupposition chyba...) (i kolejne z tej samej kategorii:) "Czy moja wspólnota jest atrakcyjna i stanowi zachętę dla innych? Czy jest ekskluzywna i zamknięta?"

I teraz dochodzimy do absolutnego clou programu: "Matki: czy znam i szanuję swoją godność i wartość kobiety? Kobiety: czy wspieram mężczyzn w zrozumieniu przez nich świata kobiet?" Znaczy jak ktoś nie jest matką, to z godności i wartości nici, bo to pytanie tylko dla matek jest? a o wspieraniu mężczyzn w rozumieniu świata kobiet to w ogóle lepiej chyba zamilknę. 


O kolejnej książce nie dziś, bo zawyżyłaby poziom. 

Na pociechę wklejam dzięcioła, bo znowu się pojawił. Niechby wypukał niektórym z głowy te szalone pomysły... 



Z wieści przedwiosennych: kupiłam hiacynciki, i niebieski, i różowy :), na balkonie tworzy się wiosenna grządka.


Tymczasem w środku, przed szybą, w końcu rozwija się adwentowa różdżka ona, jeszcze nie zielona. 


Może do Wielkanocy zdąży? Jeśli tak, to w sumie lepszą cząstkę obrała :).

847.

13 komentarzy:

  1. No... Co do dzieła o Hieronimie, to potwierdzam, że nie polecamy ;) Drugiej nie miałam przyjemności czytać :P Fajnie, że dzięcioł przylatuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) druga jest ciut lepsza, byłaby dobra, gdyby zostawić jej 1/3

      Usuń
  2. "Czy moja wspólnota jest atrakcyjna i stanowi zachętę dla innych?"
    A może warto się nad tym pytaniem zastanowić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak ktoś ma wspólnotę, niech się zastanawia do woli. Presupposition polega na tym, że pytający przyjmuje jakieś założenie wobec pytanego, np. że ma wspólnotę albo lubi pielgrzymki. Jeśli założenie jest błędne, a często jest, pytanie staje się absurdalne. Inny przykład: dlaczego lubisz matematykę? albo: za co kochamy Stalina?

      Usuń
  3. Ja bardzo Hieronima, kolegę tłumacza, cenię i szanuję. Nie wiem tylko czy ma sens przekładanie jeden na jeden jego zaleceń sprzed tych 1800 lat. To zdanie zawiera ironię i presupozycje. Poza tym stworzył grono kobiet biblistek wokół siebie więc jednak nie trzymał tych kobiet w domu i pod kluczem. Czy ja dobrze rozumiem że ktoś to zaleca współczesnym kobietom? kawa zm

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi burzyć twoją koncepcję Hieronima jako kolegi, ale on by z tobą gadać nie chciał, skoro jesteś najedzona, umyta i umalowana. A jeśli się już odpowiednio wybrudzisz, zbledniesz i owiniesz w jakiś łachman, to pierwsze pytanie, jakie ci zada, to czy jesteś dziewicą i kiedy ostatnio miałaś nieczyste myśli (BTW też piękna presupozycja). Z książki dziś pokażę parę skrinów.

      Usuń
  4. Co do historyjek o Maryi moja ulubiona dotyczy istnienia szkoły z internatem (presupozycja znowu - zdecydowanie lubię to słowo) dla panien (biednych? Mądrych? Dorastających?) przy świątyni jerozolimskiej, do której to miała uczęszczać. Kawa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A z tek książki też zrobię parę skrinów, ale to chyba już w czwartek :P

      Usuń
  5. Ja zdecydowanie mam takie właśnie zdanie po św. Augustynie. Tomaszu, Hieronimie jak rozumiem też (choć to patron tłumaczy, ale ja mam jednak luźny stosunek do patronów wszelakich), że nawet jak napiszę czy powiem jakieś totalne głupoty w jakiejś dziedzinie to jeszcze mam szansę na niebo. :)
    Też mam to pytanie - czy ktoś to zaleca 1:1?

    Ech, a jakby odstawić te wszystkie słodkości maryjne, to by ciekawe rzeczy wyszły. Na hasło "objawienia prywatne" niedługo zacznę uciekać z krzykiem.
    Kudasiewicz jako odtrutka?


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wrzucę dziś, żeby nie było, że zmyślam te zalecenia.
      Ja na odtrutkę po protestancku zalecam Biblię raczej.

      Usuń
  6. Czekam radośnie. Kawa

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytałam najpierw screeny z nowszego posta, a teraz Twój opis i marzy mi się soczysta recenzja owych dzieł napisana przez siostrę Małgorzatę Borkowską. Już ona rozłożyłaby na czynniki pierwsze i Hieronima i jego zalecenia. A na odtrutkę polecam kanał biblisty Marcina Majewskiego na youtube.

    OdpowiedzUsuń