i mimo że cały dzień na dworze dalej lał deszcz, który pod wieczór przeszedł w śnieg, i nie dało się z domu nosa wysadzić, zrobiłam zdjęć kilka.
Sójka się nie obcyndala, tylko włazi do karmnika z butami eee bez butów.
Choinka zakończyła dziś swoją tegoroczną karierę.
Przy okazji drobny detal - gwiazda z wierzchołka. Czy ktoś uwierzy, że zrobiłam ją własnoręcznie, i to z tekturowej okładki po komunistycznym zeszycie 60-kartkowym, pazłotka po czekoladzie i cukierkach, kawałka złotej siatki zdobniczej ze sklepu florystycznego i półtora metra choinkowego łańcucha? A jeśli jest ktoś na tyle łatwowierny, to czy jeszcze uwierzy, że gwiazda nie jest klejona, tylko szyta? Igłą i nitką, normalnie szyta jest. Bo w latach dziewięćdziesiątych, kiedy powstawała, nie było w sprzedaży dobrego kleju...
Poza tym sfinalizowałam próbne matury i mam koncepcję na wiosenną serwetkę i na kalendarz wielkopostny - olśniło mnie, kiedy sprzątałam szopkę :P. A poza tym dalej nic mi się nie chce. Naprawdę. A windę właśnie produkują w jakimś zakładzie produkcji wind, ma być montowana - zgadnijcie - eee... w maju. :P Takiego im wierzę.
498.
Czemu nie miałabym uwierzyć. Zdecydowanie bardziej ambitna niż moja gwiazda, ale moja naśladowała tę, którą mieliśmy w domu rodzinnym.
OdpowiedzUsuńAle piękna ta gwiazda. Zszywana na pewno dłużej wytrzyma. Jakoś nie ufam klejom i zawsze wolę zszywać. Tak mi się podoba ta obwódka z metalicznych kulek, że jeśli znajdę coś podobnego w swoich szufladach, to może doszyję do mojej, szydełkowej.
OdpowiedzUsuń:) coś Wam chyba dziś napiszę....
OdpowiedzUsuń