wyskoczył na mnie spowiednik, inny niż ostatnio. Zdumiałam się. Po upewnieniu spowiednika, że nie mam problemów rodzinnych, starcza mi na życie, w pracy jak w pracy, słowem: norma, a do spowiedzi normalnie chadzam co miesiąc-dwa i żadnej okazji ani tragedii życiowej zaliczać w tym celu nie muszę, rozgrzeszenie przyjęłam. A za pokutę odmów sobie różaniec...nieeee... litanię może? no, jakąkolwiek modlitwę do Matki Bożej se odmów... :P
Za pokutę umyłam dziś wszystkie okna w mieszkaniu po ciotce, a odmówię se Pod Twoją obronę :P. Generalnie mam wrażenie, że ksiunc miał mi za złe, że do spowiedzi poszłam. No rozumiem, jeszcze go koronawirusem zarażę i będzie. Przy komunii w końcu jaki taki porządek, większość pobożnej zawartości kościoła na klęczkach i do ust, ale pozwalają najpierw przyjąć komunię na rękę... zabijając jedynie spojrzeniem :P. Moja wredna natura zastanawia się, czy nie zacząć chodzić na msze powiedzmy raz w tygodniu poza niedzielą (u nas ciągle jest dyspensa), bo to tak miło swoim heretyckim widokiem podenerwować te nabożne panie... :P BTW: moja siostra od dziś ma kwarantannę. Mają to bydlę w pracy... nie wiem, co dalej, chyba nie chcę myśleć.
Pada deszcz. Stukam mozolnie kolejne rozkłady materiału, zwane dumnie planami dydaktycznymi. Został mi jeden plus plan wychowawczy. A za oknem - no właśnie - pada deszcz. Stuka w szybę, w parapet, gra na ciszy.
Bardzo lubię deszcz, który gra na ciszy, chociaż nie muszę układać planów dydaktycznych. Chociaż... gdybym tak ułożyła sobie samej jakiś dydaktyczny plan i jeszcze trzymała się go wiernie, może, może byłoby więcej systematyczności w pracy codziennej. A ksiądz? Cóż ludź, ludzie nie lubią się spowiadać ale chodzą do psychoterapeutów a księża nie lubią spowiadać choć plotki i inne niecne sprawy zdarza się że się ich trzymają. Nie sądzę aby to z lęku przed zarażeniem, tylko mógł zamilknąć. Być może spowiadać się należy tylko z okazji I piątku, albo wcale jak na zachodzie? A może nowy rytuał spowiedzi: spowiadam się z powodu np poszukiwania pracy, dobrej pracy albo dobrego męża? ( bo może ksiądz uważa że ludzie już nie grzeszą?) Współczuję tym co mają kwarantannę - bardzo bym nie chciała chociaż mieszkam pod lasem, daleko od wioski. Jak wytłumaczyć kotom, że obiadek trzeba odtąd samemu złapać?
OdpowiedzUsuń